Adam Sarzyński przesłał mi relację z maratonu w niemieckim Chemnitz, który odbył się 25 maja. Oto jego fotoreportaż:
Do Chemnitz w środkowej Saksonii udałem się z grupą przyjaciół z klubu biegacza Szakale Bałut z Łodzi. Wyjechaliśmy 24 maja i po niespełna siedmiu godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci przez wysłanniczkę miejscowych władz i zakwaterowani w hostelu. Po wstępnym rozpakowaniu i przebraniu się udaliśmy się na pasta party, które wystawione było w jednej z galerii handlowych. Pasta było bardzo smaczne. Po zaspokojeniu naszego głodu postanowiliśmy posiłek popić złocistym napojem. W tym celu wybraliśmy restaurację „Alex”, która znajdowała się przy miejscowym rynku. Piwo, zwłaszcza to ciemne, było wyśmienite. Po małej imprezie integracyjnej wróciliśmy do hostelu aby zdążyć jeszcze wieczorem przygotować się do startu i złapać parę godzin snu.
25 maja rano pogoda była wręcz wymarzona do biegania. Temperatura oscylowała w granicach 12 stopni i było w miarę pochmurno. Na trasę maratonu składały się cztery pętle o długości 10,5 km. Dużym plusem takiej trasy jest możliwość wzajemnego dopingu przez znajomych biegaczy. Na królewskim dystansie jakim jest maraton wystartował Tomasz Grzelczak i ja.
Nasz start odbył się najwcześniej, bo o godzinie 10:00. Natomiast półmaraton, bieg na 10 km oraz minimaraton wystartował o godzinie 11:00. Start i meta biegu usytuowane były na rynku głównym w Chemnitz. Większa część trasy prowadziła przez miejscowy bardzo malowniczy park. Z parku praktycznie od razu wbiegało się do centrum miasta i na rynek przebiegając przez linię startu. Na trasie znajdowały się punkty żywieniowe i odświeżające ustawione co 3 km. Sama impreza była perfekcyjnie przygotowana i zabezpieczona. Jak na to kameralne miasto doping na trasie biegu był naprawdę niezły.
Ze wszystkich moich znajomych ja biegłem najdłużej. Przystąpiłem do tego maratonu praktycznie z marszu, bez przygotowania, czyli można powiedzieć rekreacyjnie. W tej sytuacji postanowiłem się bawić tym biegiem bez żadnych narzuconych sobie czasów do pokonania itp. Podczas biegu udało mi się zrobić parę interesujących zdjęć, które prezentuję poniżej. Po zakończonym biegu po raz pierwszy skorzystałem z masażu. Moje odczucia i wrażenia są bardzo pozytywne. Po zawodach i odświeżeniu się udaliśmy się na obiad do restauracji, która znajdowała się w miejskim ratuszu. Po posiłku wyruszyliśmy na długą miejską wycieczkę. Może nie był to najrozsądniejszy pomysł, aby po przebiegnięciu maratonu wyruszyć na długi spacer, ale czas naszego pobytu w Chemnitz był niestety ograniczony. Wrażenia ze spaceru były ogromne, bo jak się okazało miasto posiada zabytki głównie nawiązujące do poprzedniej epoki socjalizmu. Wieczorem wszyscy zasiedliśmy w stołówce hotelowej, aby obejrzeć mecz finałowy Ligi Mistrzów. Smaczku dodawało to, że grały przeciwko sobie dwa niemieckie kluby. Jak się okazało, wszyscy – z nami włącznie – kibicowali drużynie Borussii Dortmund, która niestety przegrała.
Nazajutrz po śniadaniu i pożegnaniu z naszą niemiecką opiekunką udaliśmy się w podróż powrotną do kraju. Z pobytu i zawodów w Chemnitz jestem bardzo zadowolony i przy okazji wszystkim osobom, które przyczyniły się do wyjazdu chciałbym bardzo podziękować.
A oto nasze wyniki:
Maraton
Tomasz Grzelczak 4:18:32
Adam Sarzyński 4:24:04
Półmaraton
Piotr Szczepaniak 2:00:47
Michał Godlewski 1:30:26
10 km
Dorota Sobczak 1:04:47
Katarzyna Błądek-Grzelczak 1:06:54
Michał Wojewoda 50:19
Minimaraton
Anna Bugaj 30:16