Blog

Gdańsk-Berlin = 621 km. Freedom Charity Run 2014

Gdy przed rokiem trójka członków Lions Clubu (od lewej): Daniel Wcisło, Mariusz Szeib i ich niemiecki kolega Ludwig Schlereth (z prawej), w Szczecinie wyruszali na 420-kilometrowy bieg do Hamburga, wielu pukało się w czoło. Wyzwanie wielkie, a ich biegowe umiejętności wcale nie były imponujące. Czy dadzą radę? Tyle, że serca do pomagania innym były dużo większe od problemów fizycznych, z którymi zmagali się na trasie. Biegli – zbierając „datki” na trasie swego biegu – by pomóc niemieckim powodzianom. Dobiegli bez większych problemów, a ich ponadtygodniowe wtedy zmagania z trasą stały się najmilszymi wspomnieniami z ich dotychczasowego biegania.

Może więc… powtórzyć tę przygodę? Okazja wspaniała – 25 lat polskiej i niemieckiej wolności pokomunistycznej. Do tego akcja charytatywna – jak to w Lions Clubach. Tym razem zbierają pieniądze, by pomóc ukraińskiej rodzinie srodze doświadczonej podczas wojennych działań na Ukrainie.

Nie mogło być lepszego miejsca na start jak w Gdańsku, i lepszego startera niż sam Prezydent Lech Wałęsa. I nie może być lepszej mety niż w Berlinie, gdzie 3 października 1989 roku runął mur odgradzający wolność od komunistycznego zniewolenia. 621 km biegu podzielonego na etapy.

 

Oddaję głos poznaniakowi Mariuszowi Szeibowi:

Początek wypadł doskonale. Konsul Niemiec w Gdańsku – Cornelia Pieper – zaprosiła nas wczoraj wieczorem na szampana, a dzisiaj założyła koszulkę z logo biegu, którą od nas dostała. Występowała  w niej na scenie w uroczystości tuż przed wystartowaniem biegu obok Prezydenta Lecha Wałęsy i konsula Ukrainy. Potem przebiegła z nami pierwszy kilometr.

Na 2. kilometrze, na schodach konsulatu RFN w Gdańsku, czekała na nas cała załoga machając do nas chorągiewkami. Przemówienia były wzruszające – aż się mi łza zakręciła. Czułem się tak, jakbyśmy się wpletli 25 lat później w tamtą historię tworząc tę swoją małą wartość dodaną.

Przepięknie przemawiał konsul Ukrainy dziękując za wsparcie dla swojego narodu. Całość podsumował w swoim doskonałym stylu Prezydent Lech Wałęsa.

Ruszyliśmy…  Po minięcie konsulatu RFN 10 km pod górę ul. Słowackiego i skręt na Kartuzy. Biegłem trochę ścieżką rowerową trochę poboczem.

Po 21 km zmienił mnie Ludwig, a po kolejnych ok. 20 km „pałeczkę” przejął Daniel. W miejscowości Puc dołączyło do nas ok. 30 biegaczy, a potem kolejni i kolejni. Wraz z nami biegli burmistrz i jego zastępca. Na kościrskim rynku powitali nas z wielką serdecznością mieszkańcy miasta. Zresztą najlepiej będzie udzielić im głosu:

Pozdrawiam,

Jeszcze raz gratuluję przedsięwzięcia. To co zrobiliście dziś z bieganiem w Kościerzynie to napisać coś wielkiego, to banalne słowa. Jak pierwszy raz usłyszałem o Waszej akcji to bałem się, że będzie wielki obciach i że pewnie nie znajdzie się nawet 10 ludzi, którzy z Wami przebiegną… A tu cud! W Kościerzynie poza dwoma uczniowskimi klubami nie ma żadnego klubu biegacza zrzeszającego dorosłych. A może dlatego tylu pobiegło, bo każdy mobilizował innego, każdego kto biega. Gdyby był  klub  to powiedział swoim członkom i… Ale nie ma co gdybać – po prostu stał się cud.  Myślę, że wbiegało na rynek nawet 100 ludzi, a dopiero w ubiegłym roku na Ziemi Kościerskiej odbył się 1. bieg, który przekroczył liczbę 100 osób na starcie.
Oprócz uzbierania  jak największej ilości pieniędzy na Ukrainę, szerzenia idei wolności, życzę Wam abyście poruszyli inne miejscowości. Bardzo miło było Was poznać a biegać obok to zaszczyt.
Mam tylko jedną uwagę techniczną, aby jednak pilnować czasu wbiegnięcia do danej miejscowości.  Podobno sporo ludzi się spóźniło, zarówno na trasie jak na rynek. Nawet jedna z telewizji rozstawiła się na wiadukcie już po naszym przebiegnięciu. I czekała z 20 minut…

Z poważaniem.

R. F.
Zaczęliśmy z wysokiego C. Na rynku kościerskim czekały na nas dzieci, blisko setka. Wszyscy ubrani w koszulki Freedom Charity Run 2014. Dzieci zrobiły rozgrzewkę  zanim jeszcze dotarliśmy. Potem dwa słowa o idei biegu i celu charytatywnym i kiedy już daliśmy sygnał do startu… okazało się, że powiedzieliśmy o jedno zdanie za mało, że „biegniemy razem tym samym tempem”. Dzieci od razu wypaliły jak z katapulty i pogalopowały lub nawet pocwałowały w kierunku stacji benzynowej PKN Orlen. Ledwo je dogoniliśmy trzymając się dzielnie ogona peletonu.
Na stacji pożegnaliśmy się serdecznie. Konstatując, że nic tak nie zbliża jak wspólny bieg w tym samym kierunku.

Start – Kościerzyna 25.09.14, godz. 9:30

Około 100 dzieciaków cieszyło się wspólnym bieganiem

Dalej biegłem już z elitarną grupą wśród której byli Leszek policjant, Ewa studentka muzyki i jeszcze jeden biegacz. Po 10 km ruszyłem sam. Po kolejnych 5 km wśród borów kaszubskich spotkałem grzybiarza. Zwolniłem i zapytałem o zbiory. Machnął ręką, pokazał kilka grzybków, machnął ręką na nie  i zaraz powiedział  „grzyby nieważne, ale wasz bieg to jest coś!”. Nawet więc w dalekich kniejach wiedzą o naszej idei 🙂

Zmienialiśmy się co 20 km. W Męcikale czekała na nas silna grupa pod wezwaniem św. Floriana. Biegacze- strażacy nie dość że przebiegli niedawno dystans 1500 km z Chojnic do Watykanu, to jeszcze mają w swoim teamie biegacza 78-letniego z ponad 800 biegami na koncie.

W drodze do Chojnic raz siąpiło, raz lało, to znów świeciło słońce. Na rynku, poza władzami miasta czekała na nas wspaniała niespodzianka w postaci 4 przemiłych i jakże skutecznych masażystek. Oj, przydało nam się na nasze zakwasy. Szczególnie że przed nami jutro blisko stówa do Piły. Ściskajcie za nas kciuki.
Msz

Pobudka  dzisiaj była wcześnie. O 8:00 już byliśmy na rynku. Wkrótce dołączył do nas burmistrz miasta dr Arseniusz FINSTER i to, co nas wprowadziło dodatkowo w świetny nastrój – kilkadziesiąt dzieci z pobliskiej szkoły.
Nasza niemiecka cześć teamu dostała na potrzeby biegu samochód Opel Vivaro sponsorowany przez firmę FINSTERwalder (Transport & Logistic) było więc dużo śmiechu. Zbieżność nazwisk tym razem przypadkowa.
Urząd Miejski zasponsorował jednak nam wszystkim noclegi – ogromne dzięki.
Zanim burmistrz dał znak startu wszyscy połączyliśmy się w bólu na minutę ciszy. We wtorek w Starej Dąbrowie w wypadku samochodowym zginęło pięcioro młodych mieszkańców Chojnic. Wśród nich był Błażej Pietrzyk, syn wiceburmistrza Chojnic. W wypadku zginął też Michał Papierkiewicz, bramkarz futsalowego zespołu z Chojnic. 7 października miał skończyć 28 lat. Wstrząsający wypadek pogrążył całe Chojnice w żałobie.

Wkrótce na znak burmistrza ruszyliśmy wszyscy razem do biegu. Tym razem, bogatsi o doświadczenia z Kościerzyny, przekazaliśmy naszym współtowarzyszom, że to nie są wyścigi, a wspólny bieg, w zgranym zespole w tym samym kierunku. Tak jak w życiu. Przychodzi mi zawsze w takich momentach na myśl jedno z powiedzeń Margaret Thatcher: jeśli chcesz zrobić coś szybko, zrób to sam, jeśli chcesz zrobić coś wielkiego buduj zespół.

Przez 5 km towarzyszyli nam chojniccy Florianie, z którymi pożegnaliśmy się po wspólnym porannym biegu jak ze starymi przyjaciółmi. Potem na mojej zmianie towarzyszył mi 36-letni Waldek z Chojnic, maratończyk pełen  planów życiowych i biegowych na przyszłość. Gadaliśmy ze sobą jak najęci i zanim nas samochodem zlokalizowała jego żona przebiegliśmy 17 km. Sam więc pociągałem już tylko następne 3 do pierwszej dzisiaj dwudziestki.
Ludwig przebiegł swoje 20 km, a z kolei Daniel, po swojej dwudziestce uparł się na 30 km i ani rusz nie dał się ściągnąć z trasy. Po nim ruszył znów na dyszkę Ludwig, a ja dociągnąłem do mety w Pile.

Czasem trzeba chwilę odpocząć 🙂Wystartowałem w Skórce wraz z dziesiątką mocnych zawodników tutejszego klubu biegacza 4Run Team. Mocnych, bo najlepszy Darek łyka maratony w 2:48, ale równocześnie  fajnych gości. Mieliśmy tak dobre tempo, bo Andrzej ciągle wyrywał do przodu, że zaoszczędziliśmy 20 min w stosunku do planowanej na 19:00 godziny dobiegnięcia do mety. Krótka chwila dyskusji i… Krzysztof zaprasza wszystkich na piwo do Motelu Tarcza – ma dziś 41. urodziny!

W „Tarczy” napojem bogatym w witaminy wznosimy toast za zdrowie Krzysztofa 🙂

Ostatnie metry biegniemy malowniczą ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Gwdy, na końcu której jest dmuchana brama z linią mety. Mijamy ją o zmroku.

Piła już o zmroku świeci kurtka odblaskowa Pumy. Ludwig wręcza ciasteczka z Halle.

Uff – najdłuższy etap w całym naszym biegu za nami! Dziś nie było łatwo. Daniela pobolewa achilles, więc pierwszy poszedł na masaż. Ja mam po tych dzisiejszych 32 km i ok.  50 km przez dwa pierwsze dni „zapalenie całego dolnego ciała”, Ludwig też postękuje.
Do jutra musimy wydobrzeć. Tylko 70 km do Obornik, a w niedzielę 35-kilometrowy spacerek do Poznania.
W Poznaniu 5 km przed metą poprowadzi nas Jurek Skarżynski, a potem wspólne rozciąganie na Starym Rynku o 12:00 – już się cieszymy 🙂
Msz

 

Z Piły wystartowaliśmy tym razem o 9:00. Mięśnie po wyśmienitym masażu zrobionym przez miłą dziewczynę zorganizowaną przez chłopców z 4RUN Team są jak nowe. Ruszyliśmy więc ochoczo w ich doborowym towarzystwie. Dołączyły do biegaczy z poprzedniego dnia 3 dziewczyny, w tym TA, która uczyniła cuda z naszymi sponiewieranymi dotychczasową trasą nogami.

Początkowe metry w Pile…

 Pieski też należą do 4 RUN teamu 🙂

Ok. 5 km za Piłą odbiliśmy nieco z trasy, aby odwiedzić 2 cmentarz, z czasów I i II Wojny Światowej. Zapaliliśmy na obu znicze i pomodliliśmy się wspólnie za życie poległych żołnierzy. W pewnym momencie Ludwig łamiącym głosem przeprosił za wszystkie krzywdy wyrządzone przez Niemców Polakom i innym narodom. Powiedział „nigdy, przenigdy nie możemy dopuścić do tego,  żeby nasze narody kiedykolwiek walczyły przeciwko sobie”. Zarówno jemu jak to mówił jak i mnie jak to tłumaczyłem, jak i wielu z nas potoczyła się po policzkach łza…

Cmentarz ofiar II Wojny Św.

Na cmentarzu z całą grupą.

Ludwig zapala znicz na cmentarzu ofiar I Wojny Św.

 Chwila wspólnej refleksji połączona z modlitwą za dusze poległych.

Po 18 km dobiegliśmy do Ujścia. Tam pożegnaliśmy się wspólnym „We Run We Serve” z fantastyczną ekipą z 4RUN Team z żalem, że już koniec wspólnego biegania i równocześnie nadzieją, że przy następnej okazji znów pobiegniemy ramię w ramię z tą samą prędkością w tym samym kierunku!

Pożegnanie w Ujściu z 4 RUN Team.

W Ujściu dołączył do nas Andrzej z dwoma synami – Pawłem i Wojtkiem. Wojtuś na oko ok. 6-7 lat zasuwał z nami bez chwili znużenia, a Paweł ok. 12 był ledwo do zahamowania. Obaj obiecali, że też kiedyś pobiegną do Berlina.

Przed Obornikami czekali na nas kolejni współbiegacze. Przez lasy i knieje przebiegliśmy razem12 km. Na rynku w Obornikach czekał na nas burmistrz miasta.

Oborniki godz 17:30…

 Ludwig z burmistrzem Obornik Tomaszem Szramem.

Po miłej uroczystości powitania, skąd wystartujemy jutro o 7:45 do dalszego etapu pognaliśmy, tym razem samochodami, do pobliskiego już, a dla nas rodzinnego miasta Poznania. Krótki prysznic i spotkanie na Starym Rynku z kolegami naszego Lions Clubu oraz dwoma lwowianinami, którzy specjalnie na nasz bieg przyjechali z Ukrainy.

Kończę, bo muszę się położyć przed kolejnym etapem. Zbliża się już 24:00, a jutro pobudka o 6:15. O 7:00 wyjeżdżamy z Poznania, gdzie śpimy dziś w końcu w naszych łóżkach. Musimy przebiec „tylko” 37 km, ale musimy zdążyć na Stary Rynek na 12:00 – na „Koziołki”. Do jutra,

Msz

 

Oborniki 28.09.14, godz. 7:45

Run Forest Run – w środku Ludwig.

 Nie ma jak polskie łąki…

 Nie ma jak dobra polsko-niemiecka współpraca, tym razem Ursusa z Oplem 🙂

 Zbieramy na dzieci na Ukrainie – dołączyli do nas koledzy ze Lwowa – Roman i Jarek (w żółtych koszulkach).

Schody Ratusza godz 12:05 – z włodarzem miasta, maratończykiem Ryszardem Grobelnym.

Flagi UE, Polski i Niemiec na poznańskim Rynku – biegniemy ramię w ramię.

We Run We Serve.

Apel Romana Monastyrskiego.

Zaraz będzie rozgrzewka – Jurek Skarżyński na schodach Ratusza.

Ludwig przekazuje słodycze przedstawicielowi konsulatu Ukrainy.

W Poznaniu był raj. Warto było dołożyć te 200 km i biec z Gdańska do Berlina właśnie przez Poznań. Po wspaniałym podjęciu przez władze miasta, Poznaniaków, rodzinę, przyjaciół rozparcelowaliśmy się z Danielem po domach, a nasi przyjaciele z Niemiec skorzystali z gościnności Asi Wierszyłowskiej i zamieszkali w hotelu Kortowo – byli zachwyceni.

Przypomniała mi się jeszcze jedna zabawna historia z wczoraj. Jadąc z powrotem rano w niedzielę z Poznania na miejsce startu do Obornik, na rogatkach miasta zatrzymał nas patrol policyjny, kazali dmuchać. Daniel miał zero. Chwilę za nami jechali nasi przyjaciele z Niemiec. Kiedy zobaczyli alkomat byli przekonani, że ktoś chce z nimi przeprowadzić wywiad i zaczęli do „mikrofonu” opowiadać o Freedom Charity Run 2014. Nasi dzielni policjanci dopiero po pewnym czasie zrozumieli, że to nie są żarty tylko nieporozumienie.

29.09. 1 km po starcie pod pomnikiem Armii Poznań.

Daniel kończy swój odcinek- w drodze do Międzychodu.

 Kamil i Mikołaj dołączyli do nas 10 km przed Międzychodem.

Do Międzychodu wbiegaliśmy z niezłą  obstawą

Dzień 7. – Międzychód – Gorzów 60 km. Dzień 4 medali olimpijskich.

Dzisiaj do biegu z nami wystartował człowiek wyjątkowy – Ryszard Rogala. Ryszard to trzykrotny olimpijczyk ( Sydney, Atlanta, Pekin) z dwoma medalami-  srebrnym i brązowym w wyciskaniu sztangi, z rekordem 230 kg. Mała uwaga – to rekord na leżąco, na leżąco bo Rysiek nie ma obu nóg. Po ich stracie, o której nie chciał mówić, przez rok leżał kompletnie załamany. Otrząsnął się jednak, nie poddał, „stanął na nogi”. Jest teraz uśmiechniętym, pełnym energii i inicjatywy młodym człowiekiem, w dodatku radnym w Międzychodzie. „Rysiek: to była dla nas wielka przyjemność biec dzisiaj z Tobą , a przy okazji też wyzwanie, bo… uścisk masz jak kowal”.
Nasz supporting team – Ulrike Weniger i Rea Matchke.
Biegniemy przez las, wśród sosen, świerków i aromatu grzybów. Grzyby można zbierać kosą. Nadal jest ciepło , w dodatku zaczyna znów padać. Grzyby mają raj, nam jest teraz nieco trudniej ale damy radę – byle deszczyk nas nie złamie.
Ludwig w strugach deszczu.

Daniel- wybieraj jabłko czy żel?

Jemy polskie jabłka- pycha! Szczególnie po 25 km.

Taniec w strugach deszczu.

Oj te Achillesy Daniela- coraz trudniej je rozciągnąć.

12 km przed metą – w Santoku – dołączyli do nas biegacze. Wojtek, 51 lat, 4 maratony, rekord poniżej 3:30. Co intrygujące – 2 dni temu pobiegł w Berlinie w 3:35. Biegnie Krzysztof – przeczytał o biegu w Internecie. Biegnie Wojtek – trener długich dystansów, biegnie Tomek… i tutaj mała przerwa na komentarz. Tomek Kucharski jest jednym z dziewięciu najlepszych polskich olimpijczyków, którzy zdobyli więcej niż jeden złoty medal olimpijski. Zdobył dwa złota w dwójkach wioślarskich – w Atlancie i w Pekinie. Jest teraz szefem Wydziału Sportu i Turystyki w Gorzowie i to z nim, zupełnie nieświadomi z kim mamy do czynienia, ustalaliśmy wszystkie szczegóły dotyczące tego etapu.

 Gorzów nasz!

A wieczorem… Ludwig masuje ścięgno Achillesa u Daniela.

 

A nasze Achillesy to pies… ?

Tomek zaproponował pewną rewolucję, aby jutro zamiast biegać… spłynąć kajakami do Kostrzynia. Po krótkiej naradzie oczywiście zgodziliśmy się. Bo czy podwójnemu mistrzowi olimpijskiemu można odmówić?! Tym bardziej była to propozycja nie do odrzucenia, bo ma z nami  spłynąć trzydziestka młodzieży, członków lokalnego klubu kajakarskiego. Jeden mały szczegół – postanowiliśmy „sprzedawać” te kilometry w promocji za 50 euro 😉

Tuż przed nową formą biegu…

Polsko-niemiecki team: Rea i Mariusz.

Pożegnanie z Tomkiem po pierwszych 25 km podróży po Warcie

Mustangi nad Wartą.

 Liżemy rany, tym razem na barkach, ramionach, dłoniach i kciukach po dzisiejszych kajakach. 53 km w dół Warty, która płynie z prędkością 3 km/h to wyzwanie. Gdybyśmy nie wiosłowali, nasza podróż trwała by 17 h i 40 minut.

Wystartowaliśmy ok. 9:00. Do Kostrzynia dopłynęliśmy z bólem całego ciała powyżej pępka ok. 16:00. Skrócenie podróży o te 10 h z małym hakiem wymagało wiosłowania, wiosłowania i jeszcze raz wiosłowania. Przy okazji od mistrza dowiedzieliśmy się, że:
– nie mogą być obie ręce zgięte, ale jedna tylko, za ta druga ma być wyprostowana. Jedna ciągnie – druga wiosło odpycha
– trzeba wiosło ciągnąć tak długo jak się da
– zanurzać wiosło tak, aby pióro było w wodzie ale więcej już nie

Pomogło nam to nieco ale i tak mistrz Tomek Kucharski machnął wiosłami od niechcenia, a my machaliśmy i machaliśmy, a i tak zbliżyć się do niego było bardzo trudno, tak trudno, że aż niemożliwe.
Łap nie czujemy. Lepiej jednak biegać. Wracamy więc do niego jutro z obolałymi ramionami ale pełni wspaniałych wrażeń w postaci widoków ostatnich kilometrów i ujścia Warty oraz nauki jak wiosłować i nie czuć ramion. Chyba zostaniemy w pierwszej klasie bo czujemy, ojej jak mocno!

Pozostało ok. 15% trasy. Damy radę, choć nieco żal, że już koniec…

Podaję miejsca, gdzie będzie można się dołączyć do nas w Berlinie – 3 października. Przyjęto wcześniejsze godziny spotkania, ponieważ biegacze biegną ulicami i będą musieli oczekiwać na dogodną sygnalizację świetlną:

10 km przed metą – godz. 11:00 – Berlin Lichtenberg, Alee der Kosmonauten/Rhinstrasse, Eingang Landschaftspark Herzberge.
5 km przed metą – godz. 11:55 – Frankfurter Tor Karl- Marx- Allee/Petersburger Str.
1 km przed metą – godz. 12:40 – Schlossbruecke Anfang Unter den Linden

Do zobaczenia!

Dzień 9. Kostrzyn- Strausberg 64 km, 2.10.14

O 8:20 byliśmy pod Urzędem Miasta zlokalizowanym w dawnym budynku odpraw granicznych – dziś, w czasach UE i układu z Schengen, do tych celów niepotrzebny. Kostrzyn spowity poranną mgłą leniwie budzi się do życia. Pod Bramą Berlińską, gdzie sekretarz miasta p. Ania Suska zaproponowała start – ani żywego ducha.

Tuż przed 8:30 krajobraz niezwykle się ożywił. Pojawił się nie tylko burmistrz Kostrzyna Andrzej Kunt ale także burmistrz pobliskiego miasteczka niemieckiego Seelow, Joerg Schroeder. W dodatku na start przybyło kilka dziesięcioro młodzieży ze szkół polskich i niemieckich.

 Kostrzyn – 8:30 Brama Berlińska

 Ruszyliśmy w kierunku granicy. Tą całą gromadą przebiegliśmy przez most graniczny. Dzieci pobiegły z nami jeszcze 2 km, a potem zostali już tylko dwaj koledzy lioni Mariusz Mazgiejko i Krystian Kowalewski z LC Police. Wyjechali dziś z domu o 6:00, aby do nas dołączyć. Krystian przebiegł aż 17 km, choć miał w planie tylko 10, a Mariusz pociągnął przez całą moją szychtę, czyli 20 km.

 Poranna mgła nam nie przeszkadzała.

 Na granicy.

Most nad Odrą.

 Zostały tylko chłopaki z LC Police.

 Wspólny stretching na koniec 20 km.

 Gierschonade.

 Tomas i Ludwig.

 Meta.

 Hotel przystrojono w loga biegu FCR 2014.

W trakcie odcinka Ludwiga zatrzymaliśmy się przed pałacem Grafa Von Hadenberg w miejscowości Neuhadenberg. Graf był przeciwnikiem Hitlera w czasie wojny. Spotkaliśmy tam forpocztę klubu Lions ze Strausberg dr. Wihelma Drewesa. Zaprosił już nas w imieniu klubu na kolację w Strausberg, do którego biegniemy i spotkanie z lokalnym lions klubem. Jeszcze trzeba dobiec, a sił szybko ubywa…

W kolejnej miejscowości Ihlow przybyło nam ich jednak błyskawicznie, za sprawą burmistrza miasta Uwe Steinkampa, również liona, a także wielkiego miłośnika ziół. Zwiedziliśmy jego wspaniały ogród, a następnie wypiliśmy po 2 szklanki gierscholady, lokalnego specyfiku z ziół. Postawił na na nogi błyskawicznie. W dodatku zarówno Uwe jak i burmistrz całego okręgu w T-shirtach We Run We Serve towarzyszyli nam do granic miasta, a Tomas Brauer do samego Strausberga.

W Strausebergu skorzystaliśmy z gościnności Golfpark Schloss Wilkendorf. Na spotkanie z nami przyjechało blisko 40 członków lokalnych klubów lions. Zdanie „Jesteśmy sąsiadami, bądźmy przyjaciółmi” odmienialiśmy podczas kolacji i toastów we wszystkie możliwych przypadkach. Nie spodziewaliśmy się aż takiego entuzjazmu do naszej inicjatywy Freedom Charity Run. Czyż to nie wspaniałe, że 25 lat po przemianach możemy czuć się bezpieczni z przyjacielskim sąsiadem na Zachodzie? Może i kiedyś na wschód w końcu przyjdzie czas.

Kolacja się nieco przeciągłego, a jutrzejsza „runda honorowa” ciągle wymaga przebiegnięcia kolejnych 34 km. Chcemy być pod Bramą Brandenburską o 13:00. Rano nie będzie zmiłuj się. Ostatni odcinek musi być na czas.

Msz

3.10.2014

Zaczęliśmy o 8:30. Mariusz, Daniel, po 12 km, na koniec Ludwig. My z Danielem znów się włączamy na ostatnie 5 km. Na wyznaczonym punkcie spotkań z chętnymi do wspólnego biegania czeka chłopak z dziewczyną. Zaskoczony absolutnie rozpoznaję w nich Piotra i Martę współpracowników z firmy z Poznania, którą zarządzam. Co za miła niespodzianka 🙂
Niesieni jak na skrzydłach, wśród spacerujących Berlińczyków (dzisiaj mają święto narodowe – 25. rocznicę upadku Muru Berlińskiego), błyskawicznie zbliżamy się do Bramy Brandenburskiej. Czeka tam na nas kilkadziesiąt osób w tym przedstawicielka polskiej ambasady w Berlinie. Punkt 13:00, w pełnym słońcu, przy temperaturze ok. 25 stopni C, przebiegamy umowną linię mety, ustalonej przez nas blisko rok temu.

Oto fotoreportaż z tego ostatniego dnia naszego biegania:

Jednak do Berlina dobiegliśmy.

 Po tych setkach pokonanych kilometrów byliśmy jak cienie.

 Berlin nasz!

 Biegacze, współbiegacze i supporting team.

 5 km przed metą dołączyli do nas (od lewej) Piotr i Marta. Specjalnie przyjechali z Poznania.

 Who is who? Łatwo poznać po nogach.

 Brama Brandenburska tuż, tuż…

 Brama w zasięgu ręki, a właściwie nóg, naszych nóg.

 Pod Bramą Brandenburską czekała na nas duża grupa młodzieży niemieckiej i lionów z Berlina i okolic.

 Udało się – nie ma rzeczy niemożliwych, a co najwyżej trudne.

3.10.2014, godz. 13:00 – Berlin, Brama Brandenburska: trzech biegaczy i brama…

 

Te 621 wspólnie pokonanych kilometrów było nie tylko wielką demonstracją radości z nowej, wolnej i demokratycznej Europy, było nie tylko narzędziem, aby zbierać fundusze na pomoc dla dzieci na Ukrainie, ale także wielką i wspaniałą  przygodą połączoną – co tu ukrywać – ze sporym wysiłkiem. Każdy pokonany przez nas kilometr, każda jej wypocona przez nas kropla, każde obtarcie, odbicie i naderwany mięsień, zwrócił się 1000-krotnie w postaci wspaniałych wrażeń i – na co mamy ogromną nadzieję – w postaci zebranych funduszy na rzecz dzieci na Ukrainie.

Nasz bieg nie byłby możliwy bez naszych  wspaniałych sponsorów: Puma Polska, która nas ubrała i wyposażyła w doskonałe buty do biegania, i Mercedes-Benz Duda Cars, które przekazało na nasze potrzeby wygodny i luksusowy mikrobus marki Mercedes-Benz. Naszych patronów medialnych Runners World, Bieganie. pl, PoTreningu.pl.
Mamy też nadzieję, że nie zawiedliśmy tych wspaniałych postaci naszego kraju, którzy zdecydowali się na udzielenie swojego patronatu inicjatywie Freedom Charity Run 2014, a więc prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, prezydenta Lecha Wałęsy, prof. Leszka Balcerowicza, prezydentów miast: Gdańska – Pawła Adamowicza i Poznania – Ryszarda Grobelnego, a także  organizacjom pozarządowym: Forum Obywatelskiego Rozwoju i Razem ’89.
Nie byłoby tego biegu, gdyby nie wsparcie władz wszystkich miast na trasie biegu. Na koniec dziękujemy największej na świecie organizacji charytatywnej Lions, do której my wszyscy biegacze mamy zaszczyt należeć. Bez inspiracji z tej strony nie przyszłoby nam do głowy, aby idee tej organizacji We Serve – służymy, zmodyfikować na We Run We Serve – biegając służymy!

Zbieramy na rzecz dzieci na Ukrainie. Na razie udało nam się sprzedać pierwsze 100 km, pozostało jeszcze 521 km. Każdy kilometr pomoże dzieciom, które nie miały tyle szczęścia co nasze dzieci i wnuki, żeby urodzić się w normalnym, bezpiecznym kraju europejskim. Urodziły się za naszą wschodnią granicą. Biegliśmy po to, aby im w ten sposób pomóc. Udało się nam zrealizować dość ambitny cel. Teraz reszta w rękach naszych czytelników, przyjaciół i wszystkich, którym bliska jest idea We Run We Serve. Zbieramy do 30 listopada, aby fundusze przekazać przed Świętami.

OKRĘG 121 POLSKA
Międzynarodowego Stowarzyszenia Klubów Lions
Nr konta w PLN:
84 1600 1084 0004 0503 6264 6196

Prosimy – „pobiegnij z nami”.

Ludwig Schlereth, Mariusz Szeib, Daniel Wcisło

2 Komentarzy “Gdańsk-Berlin = 621 km. Freedom Charity Run 2014

  1. I do not even understand how I finished up right here, however I assumed this put up was once great.
    I don’t understand who you might be however definitely you are going to a famous blogger when you
    are not already. Cheers!

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>