Poznajecie? Nie? Trudno się dziwić, bo to członkowie kadry polskiego maratonu, tyle że z ubiegłego wieku 😉
Od lewej: Tadziu ŁAWICKI (rocznik 1956, r. życ. w maratonie 2:13:20 – 1988, 10 000 m 28:33,83 – 1984), ja – jakby kto nie poznał, bo ostatnio wyszczuplałem 😉 (rocznik 1956, maraton 2:11:42 – 1986, 10 000 m 28:33,26 – 1984), Kaziu MARCZUK (rocznik 1954, maraton 2:16:16 – 1980), Bogumił KUŚ (rocznik 1957, maraton 2:11:43 – 1983, 10 000 m 28:26,92 – 1984), Ryszard KOPIJASZ (rocznik 1952, maraton 2:11:50 – 1984, 10 000 m 27:56,06 – 1978) i Józek MITKA (rocznik 1955, maraton 2:15:09 – 1982, 10 000 m 29:07,09 – 1982).
Miało to być spotkanie po latach duuużej grupy biegaczy z tamtych lat, ale im bliżej do przyjazdu, tym coraz więcej nazwisk wypadało z listy uczestników. Cóż, życie!
Spotkaliśmy się w Szklarskiej Porębie w pensjonacie „Milutka”, w której większość z nas kiedyś bywała.
W piątek rano było bieganie. Oczywiście każdy biegał, jak potrafi, bo różnie z tym – z różnych powodów – jest. Tu grupka, która pobiegła Drogą pod Reglami. W niebieskiej koszulce za mną Edek RYDZEWSKI (rocznik 1959, maraton 2:13:59 – 1988).
Edek i Kaziu zawrócili przy „mostku” (18 km), a ja z Tadziem zbiegliśmy do Jagniątkowa (21 km). Zdjęcie poniżej w Jagniątkowie na skrzyżowaniu z czarnym szlakiem, gdzie był nawrót.
W sobotę w planie była WB w góry, ale pogoda nie sprzyjała – było mgliście, więc najpierw byliśmy na stadionie, gdzie swoje spotkanie miała grupa Biegam Bo Lubię, którą prowadzą Darek KRUCZKOWSKI (w czerwonej koszulce obok mnie, rocznik 1975, więc „młody” 😉 10 000 m 28:41,06-2001), Stasiu ZAWÓŁ (2. z lewej, rocznik 1966, maraton 2:17:27 – 1991, 10 000 m 29:39,09 – 1991) i Marek DEPUTAT (robił to zdjęcie, rocznik 1964, maraton 2:13:47 – 1990, 10 000 m 29:00,69 – 1990). Na zdjęciu jest też (przykucnięty 1. z prawej) – Stasiu ZDUNEK (rocznik 1956, maraton 2:16:17 – 1988, 10 000 m 29:32,02 – 1982)…
…a potem pobiegliśmy na Zakręt Śmierci.
Ciekawe, że na stadionie są jeszcze tablice reklamowe firmy FILA, które JA przywiozłem do Szklarskiej Poręby w roku bodajże 1996! Byłem wtedy szefem marketingu w tej firmie i zdecydowałem, by wisiały one na tym stadionie. Ciągle ich nie zdjęto, chociaż ich widok to teraz obraz nędzy i rozpaczy 😉
W „Belwederze” (teraz nieczynny) byłem na swym pierwszym obozie sportowym w Szklarskiej (grudzień 1977).
A ten widok znają i pamiętają wszyscy, którzy tu kiedykolwiek byli.
Hotel „Karkonosze”, kiedyś chluba miasta, od lat niszczeje. Nie ma chętnych, by go zagospodarować?
Przy Kruczych Skałach było (i nadal jest) „kąpielisko” przy rzece Kamienna, w której zwykle moczyliśmy się po treningach (nie, nie teraz!).
„Milutka” się rozbudowała…
Od lewej: Tadziu ŁAWICKI, Józek MITKA, Edek RYDZEWSKI, Rysiek KOPIJASZ, ja, Kaziu MARCZUK i Stasiu ZDUNEK. A przy okazji – Rysiek Kopijasz jest jedynym biegaczem, który… dał mi dubla. Podczas łódzkich MP (1980) zdublował mnie tuż przed metą w biegu na dystansie 10 000 m. Uzyskałem 30:15, ale to było za wolno, by przed nim uciec 😉 Miałem jeszcze jednego dubla, ale już w hali. Janusz Rolbiecki na 250-metrowej bieżni w Zabrzu (w styczniu 1979 r.) nabiegał na 3000 m 8 minut z maaałym hakiem (minimalnie zabrakło mu do minimum na ME w hali), a moje 8:40,8 nie wystarczyło, by się wybronić.
Po obiedzie były rozmowy, wspominki. Zwykle przy piwie 😉
W niedzielę rano z Tadziem ruszyliśmy w góry – przez Kamieńczyk, Halę Szrenicką, Szrenicę do Śnieżnych Kotłów, a dalej w dół przez Schronisko pod Łabskim Szczytem. Prawie całą drogę pokonaliśmy biegiem, tylko kilka krótkich odcinków maszerowaliśmy, a przerwy były tylko dla robienia zdjęć i na herbatkę z cytryną w schronisku… Nie jest źle z wytrzymałością! 😉
Przy Kamieńczyku…
Schronisko na Hali Szrenickiej przed nami…
Tu spotkaliśmy kilku turystów, którzy z daleka zawołali: „Pan Jurek!? Trenuję wg pana planów” 🙂
Śnieżne Kotły…
Poniżej Schronisko pod Łabskim Szczytem…
W Schronisku pod Łabskim Szczytem…
Taki pamiątkowy kufelek na piwo zabrał do domu każdy z uczestników tego wspominkowego (i nie tylko) spotkania.
Aaa – i jeszcze coś przywiozłem ze Szklarskiej do Szczecina – kilka fajnych kamieni z rzeki Kamienna na moją mini skarpę przy tarasie. Też na pamiątkę tego spotkania 😉
Niech żałują ci wszyscy, którzy nie dojechali. Kiedy następne? Za rok, za dwa, za pięć, za ćwierć wieku? 😉
Dziekuje za wspomnienia ze Szklarskiej. Co roku w lipcu biegamy oboje z mezem po trasach ze zdjec. Juz tesknie do Drogi pod Reglami, a moj maz do Petli Izerskiej organizowanej przez p. Kruczkowskiego. W planach poprawa czasu 1:33:49!
Panowie widzę ze jesteście w doskonałej formie !!
Mam nadzieję ze na następne spotkanie dotrę:)
Pod górkę na górce browar i z górki , hejże hola
Czyle czola, Skarzyn jestes ‚maszyna’