Blog

Paris Marathon

Maciek Górzyński z warszawskiego ERT (Era Running Team) brał udział w maratonie paryskim, gdzie poprawił swój rekord życiowy. Oto jego relacja:

OD CZWARTKU DO SOBOTY czyli CO ZA MIASTO!!
Przylecieliśmy z żoną o 15.30 w czwartek. Pogoda przerażała mnie – ponad 20 stopni, bezchmurne niebo, po prostu super jak na weekend w Paryżu, ale nie na bieganie maratonu! Po zalogowaniu w hotelu, rozpoczęliśmy napięty program turystyczny. Jego kulminacja nastąpiła w piątek, w postaci zawodów typu ultra, czyli 8h po Luwrze. Poza tym dokładne zwiedzanie Montmartre (w tej dzielnicy mieszkaliśmy, ok. 200 m od Moulin Rouge), dzielnicy łacińskiej, katedry Notre-Dame, godzinny rejs statkiem po Sekwanie… Był to mój już szósty pobyt w Paryżu, ale jeszcze nigdy dotąd nie wywarł on na mnie tak wspaniałego wrażenia. W sobotę odbiór pakietów (kolejka ludzi czekających za wejście do hali miała ok. 400m!), kluchy w jakiejś knajpce i powrót do bazy.

OSTATNIE GODZINY czyli PAMIĘTAĆ O KAŻDYM SZCZEGÓLE

Wieczorem w sobotę raz jeszcze powtórzyłem sobie przygotowaną już tydzień wcześniej taktykę biegu. Pierwsze 6km po 4’15 i ani trochę szybciej. Od 7 do 13 delikatnie żwawiej, ale nie szybciej niż 4’12. Od 14 do połówki po 4’10. Potem podobno samo ma się przyspieszyć, tak twierdzi Jurek Skarżyński, a jemu należy wierzyć… Ano zobaczymy.

Zasnąłem jak zwykle przed maratonem, ok. 1.00. Stres przedstartowy … kurczę, tyle przygotowań, jak to będzie…?
Spałem 4h. Śniadanie w pokoju, skompletowane poprzedniego dnia, tradycyjnie jogurt z musli, tost z miodem. W metrze ok. 6.30 rano tłum biegaczy. Wreszcie, po dość porządnej rozgrzewce, ok 30 min przed startem, zająłem miejsce w swojej strefie „3:00”, ok. 40 m za elitą. O 8.45 zaczęło się.

PIERWSZA DYCHA czyli HUŚTAWKA NASTROJÓW
Pierwszy km jak zwykle „na czuja” (maratony biegam ze zwykłym stoperem, bez gps-u), wyszło 4’05, czyli natychmiast po hamulcach…. 4’17 – 4’13 – 4’15 – 4’24, ale to pod górkę, i to porządną, no fajnie, dużo jeszcze takich będzie?
Nie czułem się jakoś fenomenalnie na tych pierwszych kilometrach, zastanawiałem się czy to kwestia nie wejścia jeszcze w „ten” właściwy rytm, czy coś innego… Pierwsze 5km w 21:14, 7 s szybciej niż zakładałem. Mijamy plac Bastylii.
Skończyły się zabudowania, chyba wybiegliśmy na peryferie. Namiastka lasu, ćwierkające ptaki … Druga piątka w identycznym tempie, jak pierwsza.

DRUGA DYCHA czyli CZYŻBY ZACZYNAŁO BYĆ DOBRZE?

Piątka od 11 do15 km też niewiele szybsza (21:07), co już mnie zaczynało niepokoić. Na 15 km czas 1:03:38, a miało być 18 s mniej. Ale właśnie po piętnastce poczułem, że wchodzę we właściwy rytm, zacząłem się świetnie czuć, kolejne kilometry schodziły poniżej 4’10 i co ważne odbywało się to na sporym luzie. Czwarta piątka w czasie 20:36. Uff! Oby tak dalej. Tymczasem zaczynało się robić gorąco, dbałem na każdym wodopoju o nawadnianie, na 13 km wziąłem pierwsze 35 ml odżywki, zjadłem ćwierć banana,
Ciekawostką in-minus był fakt, że w tak renomowanym maratonie tylko raz podawany jest napój izotoniczny, na 35 km, Na szczęście doczytałem się tego na stronie maratonu i jako jeden z naprawdę nielicznych biegłem ze swoją butelką z ok. 200 ml powerade’a, z którego zamierzałem skorzystać na 10, 20 i 25 km. Na 14, 22 i 29 km wyznaczyłem sobie zasilanie odżywkami. Założyłem, że później dociągnę już na tym jedynym podawanym izotoniku na 35km. Plan ten wypełniłem w 100%.
Znów wbiegliśmy do centrum. Po prawo Luwr, po lewo Sekwana.

TRZECIA DYCHA czyli TYLKO TEGO NIE POPSUĆ

Połówka – 1:28:48, równiutko z planem! Gdy biegłem w Poznaniu, na połówce było 15 s szybciej. Ale było właśnie za szybko, o czym przekonałem się wówczas na ostatniej dyszce.
Na 29 km machająca żona – słyszę pytanie, „czy wszystko ok.?” Tak, oczywiście, po prostu jest jak w niebie, tyle, że moje nogi zaczynają jakby nieco przybierać na ciężarze. Tunel, co za ulga, może jest długi, modlę się o to, żeby się nie kończył. A przynajmniej, jeśli się skończy, to mogłoby nie być podbiegu. Oba życzenia nie spełniły się. Na 30 km stoper pokazał 2:05:51, czyli już o 27 s lepiej niż w Poznaniu (oczywiście, wyliczam to dopiero teraz, porównując oba zapisy).JKolejne kilometry to komfortowy bieg po 4’03-4’09, zależnie od ukształtowania terenu. Piąta piątka – 20:44, szósta – 20:53. Niesamowity doping, nie zapomnę tego nigdy – niemal jak na Tour de France, szpaler ludzi zawężających szerokość ulicy do 3-4 m (brakowało tylko takiego diabła z widłami, biegnącego razem z zawodnikami

CZWARTA DYCHA czyli JEST CIĘŻKO, ALE MUSZĘ!
Tak naprawdę, mój maraton paryski zaczął się na ok. 34 km. Wtedy poczułem, że przede mną bardzo trudne zadanie. Było już nieźle gorąco. Co gorsza, poczułem pierwsze oznaki skurczów żołądka i kolki. Jednak siódma piątka byłą wciąż szybsza (20:56) niż każda z początkowych trzech, średnio po 4’11. Wbiegliśmy do Lasku Bulońskiego. Korty Rolanda Garrosa, stadion Parc de Prince, tereny drugich igrzysk ery nowożytniej … ale nie tym razem, teraz w głowie miałem zbliżającą się walkę. Wąskie alejki, w górę i w dół …
Na 38 km duży kryzys. Kolka. Biegłem głęboko oddychając i uciskając pulsacyjnie żołądek. Może przejdzie. „Myśl pozytywnie, dasz radę…” – powtarzałem sobie. Po około kilometrze walki kolka ustąpiła. 35 km w 2:26:47. Mimo, że nie byłem w tym momencie w szczytowej formie mentalnej, wykrzywiłem twarz w grymasie bólu i dokonałem obliczenia – zostało siedem razy 4 coś tam plus coś tam na finisz. Założyłem, że będzie to 30 minut (na marginesie mówiąc – pomyliłem się, jak się potem okaże … o 1 sekundę). Czyli o 2:55 zapomnij, walcz o 2:56:xx. Byłem już bardzo zmęczony, ale postanowiłem wypluć płuca, ale mieć tę cholerną szóstkę! Tyle, że nogi już nie współpracowały zbytnio z głową … 36 km – 4’17, 37 km – 4’16, 38 km – 4’18. No chłopie, nie jest dobrze jeśli nie pojedziesz teraz na swoje „105%”, to wrócisz do Warszawy jedynie z pięknymi wrażeniami turystycznymi.
39 km – 4’08, 40 km – 4’07. Doping kibiców niewiarygodny, fantastyczny! Zwykle kibice krzyczą coś, ale tak bardziej dla zasady. Tutaj – czułem, że faktycznie pomagają swoim ekspresyjnym zachowaniem i zaangażowaniem biec szybciej. Nie przeżyłem czegoś takiego jeszcze nigdy na żadnym maratonie.

OSTATNIE 2 KM czyli WALKA O SEKUNDY
Mijając tabliczkę z napisem „40km” spojrzałem (jak co kilometr zresztą) na stoper: 2:47:53. Plus 4×2 plus 1, tak licząc w skrócie (na inne liczenie już naprawdę mnie było mnie stać) – czyli szansa jest na tę szóstkę z przodu, ale nieduża. Postawiłem wszystko na jedną kartę. 41 km był pod górkę (chyba) ale wyszło 4:11. 42-gi był najszybszym moim kilometrem w maratonie paryskim – 4’01. Wbiegłem na ostatnią prostą (200m) widząc 2:56 z małymi sekundami. Wreszcie –szczęśliwy koniec – jest 2:56:46. Niech wybaczą mi tutaj wszyscy Ci, którym nie dane było doznać tego uczucia, kiedy kończysz bieg maratoński i to jeszcze szybciej, niż zrobiłeś to kiedykolwiek wcześniej. To trzeba poznać. Satysfakcja jest gwarantowana! I jeśli miałbym wymienić decydującą przyczynę tego, że na ostatnich 2km dałem radę – to był to właśnie wspomniany wcześniej doping, sprawiający, że poczułem się jak Spiridion Louis, Zatopek, Abebe Bikila, Cierpiński, Lopes, Gebreselassie czy Wanjiru razem wzięci
Przyznaję bez bicia, że pomimo mega-zmęczenia, wrzasnąłem sobie i uniosłem ręce w górę, idąc w tej pozie za metą dobre kilkanaście metrów. Pobiłem rekord, pokonałem ból, zrobiłem to, na co liczyłem po kilku miesiącach przygotowań!

WIECZORNY EPILOG czyli ŚLIMAKI NA PRZYSTAWKĘ
Spotkaliśmy się w kilkanaście osób, jak zwykle silna reprezentacja ERT z równie silną reprezentacją małżonek członków ERT.
Niemal wszyscy zamówiliśmy to, co wypada zamówić po ukończonym biegu maratońskim w Paryżu.
Będę tych kilka dni, a w szczególności tę kwietniową niedzielę, wspominał bardzo długo.

4 Komentarzy “Paris Marathon

  1. Piękny opis! Czytałem to z zapartym tchem, przypominając sobie, jakie to katorgi człowiek przeżywa na ostatnich kilometrach maratonu, kiedy umysł chce a ciało odmawia 🙂 Max pokazał jak ważna jest silna psychika w końcówce ;>

    Pozdrawiam!

Skomentuj Paweł Anuluj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>