Blog

Bydgoszcz: Mistrzostwa Polski Juniorów w lekkiej atletyce

Stadion bydgoskiego ZAWISZY od lat gości lekkoatletów. Biegałem tu już w latach 70., ale teraz wszystko jest tu na najwyższym, światowym poziomie. Dwa dni o swoje medale, ale także o możliwość występu w reprezentacji podczas zbliżających się mistrzostw Europy, walczyli tu juniorzy. Analizując wyniki takich zawodów z lat poprzednich łatwo zauważyć, że niewielu z mistrzów i medalistów juniorowskich dociera później do sportu przez duże S. Giną gdzieś po drodze prowadzącej do wysokiego wyczynu. Niestety. Za to często reprezentacyjne szlify zdobywają później ci, którzy czasami w wieku juniora są daleko z tyłu. Za kilka lat będzie wiadomo, komu „udało” się dotrzeć na szczyt.

Mateusz (z prawej) i Adam, moi klubowi podopieczni, nie byli faworytami swoich specjalności. Ba, Mateusz przyjechał biegać na 1 500 m mając w tym roku wynik gorszy o sekundę od minimum, które wynosiło 3:59,00. Adam uzyskał minimum na 800 m (zrobił 1:54,30), ale z tym wynikiem też nie należał do grona faworytów. Obaj przyjechali tu zdobywać doświadczenia w imprezach rangi mistrzowskiej.

Prawie dwumiesięczne starania o uzyskanie minimum sprawiły, że Mateusz był w Bydgoszczy bardzo zmęczony – psychicznie. Do tego doszedł stres związany z egzaminami maturalnymi. To, moim zdaniem, zadecydowało o tym, że w swoim najważniejszym tegorocznym starcie uzyskał tylko 4:07. Szkoda – już tylko wyrównanie rekordu życiowego (4:00,19) dało by mu wysokie siódme miejsce. Jestem jednak pewny, że w startach wrześniowych złamie wyraźnie tę zaczarowaną barierę 4 minut.

Start Adama na 800 m też był poniżej oczekiwań, chociaż on akurat maturę zdawać będzie za rok. Myślałem, że nie trafiłem z jego formą, ale dopiero start w sztafecie 4 x 400 pokazał mi, że po prostu „spalił” się na dystansie 800 m. W sztafecie pokazał, na co naprawdę było go tego dnia stać. Pobiegł odważnie, bez kunktatorstwa, uzyskując na drugiej zmianie czas w granicach 50 sekund (!), walnie przyczyniając się do wygranej sztafety w swojej serii. W takiej dyspozycji na pewno stać go było na dużo więcej i na 800 m. Myślę, że doświadczenia z tego startu zaprocentują w przyszłym roku. Będzie jeszcze juniorem. Na zdjęciu Adam wśród kolegów z klubowej sztafety: Wojtek Matłoch (z lewej), Adam Burgiel (był 5. na 400 m ind. – 48,02 – co dało mu awans do sztafety na ME Juniorów – GRATULACJE!) i Grzegorz Trybuła.

Wygrana serii nie dała niestety medalu sztafecie MKL-u Szczecin. W innej serii aż 4 pobiegły szybciej. Wypada tylko wierzyć, że w przyszłym roku będą już medalistami, może nawet „debeściakami”. Przecież Burgiel też ma teraz 18 lat. Może z dwoma nowymi kolegami odzyskają dla Szczecina klubowy rekord Polski w tej konkurencji, który przez 20 lat należał do sztafety BUDOWLANYCH (3:14,01 – Malak, Grajek, Zdunek, Marzec), ale w 2001 roku został poprawiony przez sztafetę SKRY Warszawa (3:13,83)?

Gwiazdą mistrzostw został z pewnością 18-letni policzanin, Marcin Lewandowski. We wtorek w bezdyskusyjny sposób wygrał na 1 500 m (3:56,49), pokonując po świetnym finiszu (ost. 400 m w ok. 53 sekundy!) niepokonanego od dawna Adriana Danilewicza. Jego brat Tomek (z prawej), były świetny średniodystansowiec, który sprawuje nad nim „od zawsze” opiekę szkoleniową zapewnia, że nie sięgał jeszcze po wszystkie środki treningowe, więc Marcinowi nie grozi na pewno koniec rozwoju sportowego w wieku juniora, czy młodzieżowca.

To, co Marcin zademonstrował w środę na dystansie 800 m, wprawiło w osłupienie zarówno jego rywali, jak i grono trenerów. Dotąd widywało się na stadionach dwa rodzaje rozwiązań taktycznych stosowanych przez 800-metrowców. Jedni biegną mocno od startu, mając nadzieję „zarżnąć” rywali i dobiec do mety na pierwszych miejscach, drudzy „czają” się na początku, by ruszyć do ataku na końcowych 200-150 metrach, gdy ci pierwsi „umierają” na ostatniej prostej. Marcin pokazał w mistrzostwach trzecią drogę. Biegł w czołówce pierwszego okrążenia, by już na linii 400 m być pierwszym (55,16 – a więc na szczęście nie nazbyt szybkiego), a zaraz potem… zaatakował! Szybko zdobył kilka metrów przewagi, i mocnym, równym tempem, samotnie podążał do mety. Czas 53,5 sekundy na drugim okrążeniu, w takim biegu, w tym wieku, robi wrażenie!

Wynik 1:48,86 zaskoczył wszystkich, także samego Marcina. BRAAAAWOOO! Jeśli dodać do tego to, że aż 4-krotnie Marcin obracał się do tyłu podczas drugiego okrążenia, jego możliwości już teraz można ocenić dużo wyżej. Tomek zdecydował, że w Kownie Marcin pobiegnie na 1 500 m. Tam upatruje większych szans. 3:50,0 z ub. roku na pewno zostanie poprawione o kilka sekund. Czy uda mu się pójść w ślady swego kolegi Bartka Nowickiego – także z Polic, który przed dwoma laty w ME zdobył na tym dystansie wynikiem 3:45,16 tytuł mistrzowski? Jego najgroźniejsi rywale będą od niego rok starsi, co w tym wieku ma jeszcze duże znaczenie, ale… może się uda. Trzymam kciuki! Zakłady Chemiczne POLICE i Urząd Gminy Police, które objęły w ub. roku Marcina swoją opieką, pokazały że nieobcy jest im rozwój polickich talentów! A Marcin z Tomkiem udowodnili, że te pieniądze nie są marnowane!

Innym niesamowitym talentem, który od 2 lat „rządzi” w Polsce, jest podopieczny trenera Rolbieckiego, Marcin Chabowski z WEJHERA Wejherowo (na zdjęciu prowadzi w biegu na dystansie 5 000 m). Uzyskał w tym roku minima na ME Juniorów aż na 3 dystansach: na 3 000 m, 5 000 m i 3 000 m prz. Na przeszkodach ledwie sekundy zabrakło mu do ustanowienia rekordu Europy, i na tym dystansie zamierza walczyć w Kownie. Jest faworytem, ale na tyle odpornym psychicznie, że powinien dać sobie radę ze stresem. Czyżby złoty medal i rekord Europy? To byłaby pełnia szczęścia.

Mistrzostwa to dla mnie także okazja do spotkań i rozmów z kolegami. Na zdjęciu: Romek Krupanek (w środku) i „Remi” Wierzbicki. Obaj byli znakomitymi zawodnikami, a teraz są znakomitymi trenerami.

Zawody w Bydgoszczy bacznie obserwował Amerykanin Gary Wilson (w środku). Od 20 lat jest trenerem koordynatorem University of Minnesota w Twin Cities (Minneapolis – St. Paul). To „headhunter”, czyli łowca talentów. Szuka sportowych talentów w Europie (jak widać także w Polsce), którym mógłby zaproponować stypendium uczelniane. Warunki zakwalifikowania się na wyjazd są dwa: dobra znajomość angielskiego (poparta zdaniem odpowiedniego egzaminu) i odpowiedni poziom sportowy, rokujacy rozwój w przyszłości. Z Polski leci do Kowna, by tam, podczas MEJun, rozejrzeć się za czołowymi juniorami innych krajów. Czy sprowadzi do siebie Polaków? Z prawej strony stoi trener średnio-, i długodystansowców ZAWISZY Bydgoszcz, Sylwester Niebudek.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>