Bydgoszcz i Toruń dzieli maratoński dystans około 42 km. Nic łatwiejszego, by związać te miasta maratońskim węzłem. W taki sposób powstała pierwsza edycja maratonu ze startem w Bydgoszczy i metą w Toruniu. Za rok kierunek biegu ma być odwrotny – z Torunia do Bydgoszczy.
Poseł Antoni Mężydło (z lewej) bardzo chciał pobiec w „swoim” Toruniu. Przyznaję bez bicia – to ja go od tego odwiodłem, bo do mnie zwrócił się o poradę. Bolesna kontuzja kolana na trasie maratońskiego dystansu na dłuuugo mogła go wykluczyć z treningów. Najrozsądniej (chociaż dla niego najboleśniej!) było zrezygnować z biegu. Ale za rok pobiegnie tu na pewno.
Zna go każdy polski maratończyk – Grzegorz WASYL Grabowski, spiker zawodów.
Piotr (z lewej) i Jacek przyjechali do Torunia bezpośrednio z Lednicy, gdzie dzień wcześniej biegli na dystansie 50 km!
Oto lednicki medal.
A to druga strona medalu.
Z torunianinem Jurkiem Stawskim, z którym zawsze mam duuużo do pogadania.
Mistrz olimpijski z Pekinu w skoku przez konia – Leszek Blanik, biegł na dystansie półmaratonu.
W maratonie zwyciężył mój dobry znajomy Andriej Gordiejew z Białorusi z czasem 2:17:31. Szkoda, że nie miał wsparcia na trasie, gdyż był w stanie pobiec poniżej 2:15!
Andriej był kilkakrotnie gościem Szczecińskiego Półmaratonu Gryfa, który kiedyś organizowałem w Szczecinie. Gdy mnie widzi od razu kojarzy mój rekord życiowy. Ja mam 2:11:42, a on… 2:11:44. Ja już maratonów nie biegam, ale on ciągle jest jeszcze na wysokich obrotach (w ub. roku biegał w Pekinie w Igrzyskach Olimpijskich), więc życzyłem mu poprawienia swego rekordu o przynajmniej 3 sekundy :))) Andriej – dasz radę?
Dopiero drugi na mecie był faworyzowany Kenijczyk.
Rewelacyjnie pobiegła Arleta Meloch. Jej wynik 2:37:34 – w trzecim maratonie w tym sezonie – był pewnie zaskoczeniem także dla niej. Brawo Arleta, masz zdrowie ;)))
Radek Dudycz – tegoroczny mistrz Polski w maratonie, w półmaratonie zmagał się nie tylko z rywalami i z dystansem, ale także ze skurczami. Kilkakrotnie się zatrzymał, by rozmasować bolące mięśnie, więc o zwycięstwie nie mógł marzyć. Był drugi..
Na wieczornym bankiecie…
A po bankiecie wieczorny spacer po przepięknym Toruniu.
Jedno jest pewne – gdybym nie mieszkał w Szczecinie, wybrałbym Toruń :)))