W niedzielę 16 lutego na 250 km trasę na jordańskiej pustyni Wadi Ramm ruszy 191 śmiałków, wśród których będzie 4 naszych rodaków.
Oto ich prośba skierowana do środowiska biegowego. Przyłączamy się do niej.
Koleżanki i koledzy biegacze, sympatycy biegania i wszelkiej aktywności!
16 lutego 2014 r. na jordańskiej pustyni Wadi Rum, zostanie rozegrany pierwszy z ultramaratonów wchodzących w skład cyklu zawodów 4 Deserts – wydarzenia sportowego umieszczonego przez magazyn THE TIME na 6. miejscu w TOP10 najtrudniejszych wyzwań sportowych świata.
Zawody te rozgrywane są w najtrudniejszych miejscach naszego globu – na pustyniach. Są to:
– SAHARA RACE (Jordania)
– GOBI MARCH (Chiny)
– ATACAMA CROSSING (Chile)
– THE LAST DESERT (Antarktyda).
Każda z pustyń ma swoją specyfikę – Sahara jest najgorętsza, Gobi – najbardziej wietrzna, Atacama – najbardziej sucha, a Antarktyda – najzimniejsza. Teren i ukształtowanie jest zmienne: piasek, kamienie, skały, śnieg, lód, wydmy, góry. Całość uzupełnia temperatura powietrza od +40ºC na Atacamie do -30ºC na Antarktydzie. Podczas każdego z biegów zawodnicy mają do pokonania 250 km, podzielonych na 6 etapów, niosąc na plecach cały ekwipunek ważący minimum 10 kg. Organizatorzy zapewniają jedynie wodę, miejsce do spania w namiocie i opiekę medyczną.
W tegorocznej edycji wystartuje 4 Polaków, czyli my:
Andrzej Gondek (Warszawa)
Daniel Lewczuk (Warszawa)
Marek Wikiera (Gdańsk)
Marcin Żuk (Piaseczno)
Od lewej: Daniel LEWCZUK, Marcin ŻUK, Andrzej GONDEK
Postawiliśmy sobie za cel przebiegnięcie 4 pustyń świata (1000 km) w ciągu jednego roku kalendarzowego, co zagwarantuje nam wejście do elitarnego klubu – 4Deserts Grand Slam. Do tej pory udało się to osiągnąć jedynie 28 osobom na świecie. W gronie tym nie ma dotąd żadnego Polaka.
Wszyscy czterej uczestnicy tego pustynnego przedsięwzięcia pragniemy, aby nasze bieganie było powiązane z celem charytatywnym. Począwszy od pustyni numer 2, czyli Gobi (1-7 czerwca) bieganie będzie miało nie tylko wymiar sportowy, ale i społeczny. Obecnie trwają prace nad projektem.
Żeby to wszystko się udało musimy czuć Wasze wsparcie. Czujemy je, ale powiemy tak: NIC TAK NIE PRZEMAWIA DO ZMĘCZONEGO UMYSŁU NIŻ TREŚCIWY KOMENTARZ.
Zapraszamy na naszą stronę www.4deserts.pl oraz na www.facebook.com/4desertspolska
Prosimy o Wasze komentarze na FB. Piszcie, czego nam życzycie, albo czego nie życzycie. Piszcie słowa zachęty, wsparcia, uwagi, życzenia i wskazówki. Krytykować też można. Wszystko to przeczytamy sobie w sobotnie południe 15 lutego, i z takim bagażem ruszymy przez piach przed siebie na 250 km trasę.
A zatem… ognia Szanowni Państwo, niech klawiatury się grzeją!
Prosimy także o informacje o naszej stronie do Waszych znajomych. Mówicie o nas, zachęcajcie do LIKE, to ważne dla nas. Im więcej osób o nas wie, tym większe to dla nas wsparcie. Może właśnie to pozwoli nam ukończyć bieg, kiedy sił zabraknie. A na pewno takie momenty nadejdą.
Mamy świadomość, mamy pokorę, ale niczego się nie boimy. Nie jedziemy tam z foremkami lepić babki z piasku. Jedziemy zdobyć pustynię!
DZIĘKUJEMY!
Pozdrawiamy serdecznie
Andrzej, Daniel, Marek, Marcin
Poniżej – wcześniejsze informacje dotyczące tego projektu:
Marcin Żuk z trzema kolegami przygotowuje się do biegowego zdobycia czegoś, czego nie zrobił jeszcze nikt w Polsce. Oto garść pierwszych szczegółów:
Każdy, kto przebiegł maraton, wie że przygotowanie się i ukończenie go jest wyzwaniem. Ukończenie maratonu każdego z sześciu kolejnych dni jest wielkim wyzwaniem. Kiedy dzieje się to na pustyni, jest niewyobrażalnym wprost wysiłkiem. Wyobraźmy sobie jednak, że trzeba coś takiego zrobić cztery razy w ciągu roku kalendarzowego…
W 2003 roku po raz pierwszy odbył się ultramaraton o nazwie Gobi March, czyli odpowiednik rozgrywanego wtedy już blisko 20 lat Maratonu Piasków. Odbywał się jednak nie na marokańskiej Saharze, a na chińskiej Gobi. Jego organizatorem była mająca siedzibę w Hong Kongu firma Racing The Planet. Rok później na chilijskiej pustyni Atacama odbył się Atacama Crossing, a w 2005 roku na Saharze w Egipcie Sahara Race. W 2006 roku odbył się bieg o nazwie Last Desert, a jego miejscem rozegrania była… Antarktyda! W ten sposób powstał cykl biegów na 4 krańcowo różnych pustyniach świata. Cykl nazwano 4Deserts. Powstał zatem swojego rodzaju Turniej Czterech Pustyń.
Zawody 4Deserts uznawane są za jedne za najtrudniejszych i najbardziej wymagających biegów świata. Wymagają od zawodników nie tylko bardzo dobrego przygotowania fizycznego, ale również psychicznego, które jest kluczowe podczas pokonywania dziesiątków kilometrów w tak nieprzystępnym środowisku. Każdy z biegów to 250 km dystansu do pokonania w ciągu 7 dni
Przebiegnięcie i ukończenie każdego z biegów gwarantuje wejście do klubu 4Deserts. Obecnie w klubie tym nie znajduje się żaden Polak. Jedynym polskim akcentem jest ukończenie Gobi March w 2011 roku przez mieszkającą na stałe w Hong Kongu Natalię Sierant. Ukończenie wszystkich 4 biegów w ciągu jednego roku gwarantuje wejście do elitarnego klubu 4Deserts Grand Slam (Wielki Szlem). Pierwszą osobą, która dokonała tej sztuki był legendarny amerykański ultramaratończyk Dean Karnazes. Obecnie jest na świecie zaledwie 28 osób, którzy mogą się pochwalić takim osiągnięciem. Nie ma w tym gronie żadnego Polaka i jest zaledwie 7 Europejczyków. Bieżący rok przynosi jakościową zmianę – ten morderczy cykl zawodów planuje ukończyć 4 Polaków. Są to: Andrzej Gondek, Daniel Lewczuk, Marek Wikiera i Marcin Żuk. Ze względów zawodowych i logistycznych przygotowują się oddzielnie, ale organizacyjnie stanowią dwa duety – Marcin z Danielem i Andrzej z Markiem. Warto odnotować, że Andrzej i Marek są bardzo doświadczonymi pustynnie biegaczami – w 2013 obaj ukończyli Maraton Piasków!
Każdy z uczestników 4Deserts przebiegnie 1000 km w warunkach skrajnych, pustynnych, o zmiennym klimacie i ukształtowaniu terenu. Jest to dla organizmu ogromny wysiłek, tym większy, że podczas zawodów każdy uczestnik biegnie z ekwipunkiem na plecach, w którym oprócz wymaganego sprzętu musi mieć pożywienie na 7 dni przebywania na pustyni. Organizator zapewnia tylko wodę, namiot i opiekę medyczną, gdyż cały cykl rozgrywany jest w formule self supported race.
Najbliższy bieg cyklu odbędzie się w dniach 16-22 lutego w Jordanii. Organizatorzy ze względów bezpieczeństwa podjęli decyzję o przeniesieniu biegu z egipskiej Sahary na jordańską pustynię Wadi Ramm. O wyjątkowości biegu, oprócz skali sportowego poziomu, przesądza również fakt, iż meta usytuowana będzie w przepięknym miejscu – w widocznej na zdjęciu starożytnej Petrze. Na trasę w niedzielę 16 lutego o godz. 8:00 ruszy 188 śmiałków, w tym 34 panie. Każdy z nich będzie miał do pokonania 250 kilometrów podzielonych na 6 etapów – 1. 40 km, 2. 35 km, 3. 35 km, 4. 40 km, 5. 90 km 6. 5km. Warto dodać, że na piąty etap przeznaczono 2 dni i to od uczestników będzie zależeć, jakim tempem go pokonają.
Aby ukończyć każdy z biegów, a tym bardziej cały cykl należy być doskonale przygotowanym fizycznie. Podstawą są oczywiście treningi biegowe, ale samo „klepanie kilometrów” jest daleko niewystarczające. Obciążenie dla pleców, rąk i kręgosłupa w trakcie pokonywania wielu kilometrów z ciężarem ok. 10 kg, jest na tyle duże, że „normalny” biegacz nie jest w stanie mu skutecznie podołać. Niezbędnym, elementem przygotowań są zatem treningi siłowe w terenie i na siłowni. Ważna jest także odnowa biologiczna i wypoczynek. Marcin i Daniel z racji braku pustynnego doświadczenia elementowi siłowemu poświęcają szczególnie dużo uwagi.
Miejscem ich przygotowań w tym obszarze jest siłownia Pure Jatomi na warszawskiej Sadybie, gdzie trenują pod okiem trenera przygotowania osobistego, crossfitowca, triatlonisty i Spartanina Tomasza Brzózki (warto odnotować, że Tomek 30 maja startuje w Enduro Man, czyli podwójnym dystansie Iron Man!), a miejscem wyjazdowych przygotowań oraz odnowy biologicznej jest Hotel Tiffi w Iławie ze znakomitymi terenami nad Jeziorakiem (patrz relacja niżej).
Od 17 stycznia działa polska strona internetowa 4 deserts, która powoli zapełnia się treścią. Dużo bardziej zaawansowany wizualnie i merytorycznie jest fanpage na FB, gdzie znajdują się i znajdą się później, opisy przygotowań, zdjęcia z ubiegłych lat i materiały filmowe, relacje i zdjęcia z biegów oraz komentarze. Prosimy o LIKE.
Wszyscy czterej uczestnicy tego pustynnego przedsięwzięcia pragną, aby ich bieganie było powiązane z celem charytatywnym. Począwszy od pustyni numer 2, czyli Gobi (1-7 czerwca) bieganie będzie miało nie tylko wymiar sportowy, ale i społeczny. Obecnie trwają prace nad projektem.
wszystkie foto powyżej: Racing The Planet
Poniżej relacja z jego 150-kilometrowego… treningu, który jest drogą przygotowań do tego szczególnego wyzwania:
W pięknych okolicznościach przyrody, na trasie wokół Małego Jezioraka w Iławie, widocznego na zdjęciu powyżej, 4 stycznia 2014 r. odbył się I Iławski Maraton Trzech Króli. Na starcie, z uwagi na wczesną porę rozpoczęcia (5:00) i regulaminowy wymóg biegu z 8-kilogramowym plecakiem, z którym należało pokonać wcześniej 65 km w trzy dni Nowego Roku, stawił się jeden biegacz. Uzyskał czas 4:54:02.
Tak właśnie mógłby brzmieć komunikat z zawodów, gdyby to były zawody. To był jednak trening, który do docelowych zawodów dopiero przygotowywał. Zamiast noworocznych postanowień zrealizowałem po prostu noworoczny plan treningowy. Plan bardzo ambitny, bo pokonanie 150 kilometrów w 7 dni, czyli średnio dziennie dystansu półmaratonu, jest bardzo dużym obciążeniem. A że bieg był z dodatkowym ciężarem na placach, to tym bardziej trudna to była próba.
Dziś po trzech dniach od zakończenia treningu żyję i mam się dobrze. Kardiolog na kontrolnej próbie wysiłkowej, powiedział nawet wczoraj „wyniki w normie i znakomita wydolność Panie Marcinie”. Cieszę się zatem, że mi się udało i że zdrowie dopisuje. To dopiero jednak kolejny krok w moim projekcie. Jaki to projekt, czy będę sam, skąd taki pomysł, dlaczego taki długi bieg, dlaczego z obciążeniem? O tym wszystkim napiszę już niebawem na łamach portalu w oddzielnym artykule. Dziś skupię się na podsumowaniu treningu i podam uzyskane parametry. Taka noworoczna biegowa inspiracja treningowa.
OPIS TRENINGU
Przeprowadzony trening był de facto testem. Chodziło o sprawdzenie kondycji biegowej, a mówiąc szerzej kondycji fizycznej, zbudowanej podczas wcześniejszych 6 miesięcznych treningów biegowych i treningów na siłowni. Trening składał się z 7 etapów o łącznej długości 150 km. Trening odbył się w Iławie oraz Piasecznie. Z uwagi na podróż samochodem w obie strony i zabawę sylwestrową (bynajmniej nie tylko z sokie i bynajmniej nie poszedłem spać po północy ; no ale kiedy się bawić jak nie w Sylwestra?) rozłożenie treningu nie mogło być równomierne, więc ostatecznie wyglądało w sposób następujący:
31 grudnia 2013, Piaseczno – 8km
1 stycznia 2014, Iława – 14 km
2 stycznia 2014, Iława – 21,1 km
3 stycznia 2014, Iława – 30 km
4 stycznia 2014, Iława – 42,2 km
5 stycznia 2014, Iława – 14 km
6 stycznia 2014, Piaseczno – 21,1 km
Trening był symulacją biegu, który mnie czeka w lutym. Jego łączna długość to 250 km do pokonania w 7 dni z ciężarem ok. 10kg. 150 km w 7 dni było więc 60% dystansu i 80% ciężaru, więc daje spore wyobrażenie o tym co może się dziać na trasie, choć oczywiście niczego nie gwarantuje.
Z uwagi na wyjątkowo sprzyjającą zimową pogodę strój biegowy był jedynie dwuwarstwowy i składał się – co widać na zdjęciu powyżej – tylko z butów, skarpet, legginsów, technicznej koszulki, bluzy, rękawiczek i czapki. Dodatkowym elementem był plecak, w którym znajdowały się obciążniki oraz prowiant. Biegałem – słuchając muzyki – z zegarkiem z GPS-em i pulsometrem.
Okres noworoczny był okazją do pogodzenia spraw rodzinnych i sportowych. Osoby dużo biegające wiedzą, że nie jest to proste. Mi się udało zgrabnie połączyć powitanie Nowego Roku i wypoczynek w fajnym miejscu (Grand Hotel Tiffi) z mocnym treningiem. Ja zadowolony i żona też zadowolona. A zadowolona żona, to wiadomo – ważna sprawa 🙂 Oprócz biegania był oczywiście wypoczynek i korzystanie z dobrej infrastruktury hotelu. A Iławę wybrałem dlatego, że w wakacje odkryłem, iż jest to bardzo sprzyjające miejsce do sportowej aktywności – lasy, ścieżki rowerowe, jezioro i wcale nie takie płaskie trasy.
Pętla wokół Małego Jezioraka, po której biegałem, a którą pokonałem w sumie aż 47 razy, liczy 2350 m i składa się z dwóch części – pierwsza to lekko pofałdowany długi odcinek 1780 m, a druga to 570 m, które są kompozycją dwóch podbiegów (100 m i 80 m) oraz jednego długiego zbiegu (140 m) przedzielonego prostym odcinkiem, a całość pokonuje most łączący dwa brzegi przesmyku pomiędzy Małym Jeziorakiem, a Jeziorakiem (na marginesie warto zauważyć, że Jeziorak to najdłuższe polskie jezioro i do tego posiadające największą śródlądową wyspę)
Już na pierwszej pętli zorientowałem się, że tak ciężki plecak nie sprzyja ani podbieganiu ani zbieganiu (wiedziałem z wcześniejszych treningów, że nie sprzyja też bieganiu po płaskim…). Oczywiście z uwagi na dystans i ciężar plecaka prędkość nie była zawrotna, a serce z gardła nie wyskakiwało. Ale nie był to też trucht, czy szybki marsz. Dodam również, że poza koniecznymi przerwami żywnościowymi i toaletowymi cały czas biegłem. Czasy i puls wyglądały następująco:
8 km – 51:32 (średnie tempo 6:26/km), średni puls 141
14 km – 1:27:14 (6:14), 143
21,1 km – 2:15:58 (6:26), 133
30 km – 3:18:31 (6:37), 132
42,2 km – 4:54:02 (6:58), 132
14 km – 1:29:40 (6:24), 135
21,1 km – 2:16:04 (6:27), 133
Całość zajęła mi zatem 16:33:01, czyli 6:37/km. Jak widać bardzo stabilne zachowanie organizmu. W ramach dodatkowego testu zrobiłem 5 stycznia na odcinku 6-10 km szybką piątkę. Chciałem sprawdzić czy jestem w stanie biec poniżej 6:00 z takim ciężarem na plecach i mając już w nogach 120 km. Udało się – 29:56, a potem kontynuacja spokojnego biegu do łącznego dystansu 14 km. No i pochwalę się też, że ostatni kilometr (ten w Piasecznie obok domu) pokonałem w czasie 5:38, co potwierdza, że organizm dał radę.
Ponieważ zacząłem trening ok. godz. 6:00 w Sylwestra a skończyłem ok. południa w Trzech Króli, to całość rozciągnięta była na 150 godzin. Wyszło zatem jak w tytule tekstu. W piątek znów jadę do Iławy, ale tym razem będzie to krótki weekendowy trening z naciskiem na elementy siłowe.
Cdn…
Pionierzy -Maratonczycy-jestescie odkrywcami, torujecie szlaki dla pokolen jak wielu naszych Polaków robiło..gdy sie pojawili na ziemi….
Życze ukończenia biegów-Jestem z Wami…
Józef Jezierski
Życzę powodzenia! Zapowiada się niesamowita przygoda! 🙂
Panowie szkoda zdrowia serio
o kurcze nieźle !
Bardzo poważne wyzwanie oraz kilka kontynentów, godne podziwu. Życzę powodzenia oraz trzymam kciuki za Was na tych ekstremalnych wyprawach,
marek (piaseczno)
Wszystkim Wam Chłopaki a zwłaszcza Tobie Andrzeju życzę zwycięstwa i trzymam kciuki a także będę Was wspierał moim 10-15 km bieganiem oraz modlitwą !!!
PS. Wiem, że robicie to nie tylko dla Siebie ale i dla Polski naszej Ojczyzny !!!
Tomasz
Neat blog! Is your theme custom made or did you
download it from somewhere? A design like yours with a few simple adjustements would really make my blog jump out.
Please let me know where you got your theme. Appreciate it
Wreszcie ktoś z kim się mogę zgodzić prawie w stu procentach.