Tradycji stało się zadość. Otrzymałem maila z Australii od Witka Krajewskiego, który od lat już wprowadza nas do sezonu biegowego 2013 fotoreportażem z imprezy biegowej rozgrywanej 1 stycznia na Antypodach:
Witam w Nowym 2013 Roku.
Zgodnie z obietnicą przesyłam fotoreportaż z pierwszego biegu Kembla Joggers, mojego klubu w Wollongong (Australia).
Tradycyjnie w moim przypadku po wspaniałej zabawie sylwestrowej, gdzie bawiłem się z żoną Teresą wraz z grupą przyjaciół, 1 stycznia o godzinie 16-tej nadszedł czas na bieganie. Jak zwykle bieg odbywa się w rezerwacie leśnym Mt Kembla (534 m npm.). Piękna okolica, bez samochodów, świeże i ciepłe powietrze. Tego dnia w czasie biegu było 30 st. C, bez wiatru, trasa raczej górzysta. Dystans wynosi 4 mile (około 6,6 km). Bieg odbywa się na zasadzie biegu na dochodzenie. Wolniejsi startują pierwsi i następnie coraz lepsi, odpowiednio do handicapu. Zwycięzcą zostaje ten, kto pierwszy dobiegnie do mety.
Ja startowałem 12 minut 50 sekund po osobie z zerowym handicapem. Najlepsi biegacze mieli handicap rzędu 17-18 minut. Liczba zawodników była troszkę mniejsza, niż rok temu, wystartowało 70 biegaczy i tylu ukończyło. Zwyciężyła dzisiaj Jana Mumby, chociaż jej netto czas 34:34 był dopiero 33-cim czasem. To jest dowód na to, że w biegach z handicapem niekoniecznie zwycięzca musi być najszybszym biegaczem. Najlepszy czas dnia należał do Elad Haas – 23:21.
Mój czas troszkę wolniejszy niż w zeszłym roku – 30:13. Był to 17-ty czas netto. Może za dużo szampana poprzedniej nocy wypiłem? 😉 Mój brat Andrzej wystartował minutę wcześniej niż ja. Ponieważ jego czas netto był 31:37, dogoniłem go dopiero jakieś 500 metrów przed metą.
Serdecznie pozdrawiam w Nowym Roku. Życzę roku bez kontuzji i pełnego sukcesów.
Do spotkania w Szczecinie w lipcu.
Teresa i Witek
Witek, dziękuję za relację i do zobaczenia w Szczecinie 🙂
Jurek z Grażynką
Świat jest naprawdę bardzo, bardzo mały. Panie Jerzy – pozdrawiam z Warszawy na zasadzie „przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi”. W skrócie – okazało się, że Pańscy przyjaciele, są znajomymi moich rodziców. A ja namiar na Pana książkę dostałem od mojego największego klienta, którego radziłem się jak zacząć biegać. I tak znalazłem Pana bloga. Któregoś dnia moja mama przeglądając go u mnie w domu, odkryła zdjęcia swoich znajomych z Australii. 🙂 Historia do opisania na moim blogu w przyszłości. A ja z łezką w oku odkryłem, że całymi latami przjeżdzałem obok Pana miejsca zamieszkania w drodze do Samochodówki…
Określenie „globalna wioska” funkcjonuje od lat, ale teraz jest bliskie każdemu z nas 😉
Pozdrawiam serdecznie i… do zobaczenia 🙂