Nic bardziej radosnego dotyczącego Antka Cichończuka nie mógłbym tu zaprezentować. Oto jego relacja z udanych mistrzostw świata. Przyzwyczaił nas do tego w poprzednich latach, ale – jak pokazał, mimo licznych perturbacji – nie zamierza składać broni. Brawo Antek!
„Witaj Jureczku.
Media biegowe już doniosly, gazety poczekają, a Ciebie muszę osobiście powiadomić: mimo wielu przeciwności losu, przy pomocy łańcuszka ludzi dobrej woli dobiegłem przez Nowy Jork do Sacramento w bardzo gorącej Kalifornii.
Rokowania byly nieprzychylne dla mnie. Choroba nowotworowa, operacja, chemio- i radioterapia oraz bardzo krótkie, trzymiesieczne przygotowania do Mistrzostw Świata Masters w maratonie, a tam obrona tytułów z dwóch poprzednich mistrzostw. Maratończycy wystartowali o godzinie 5 rano (w Polsce była już 14) w zupełnych ciemnościach. Trasa dość trudna, z licznymi podbiegami na mosty razy pięć okrążeń.
Temp. na początku około 20 st. C. Biegłem w czołówce M60. Walczyłem o srebro z Chilijczykiem. Dobiegłem, ukończyłem, pokonałem „niemożliwe”, a i czas poniżej 3 godzin. Wiecej nie mogłem zrobić. Polonia zgotowała nam owacje. Było biało-czerwono.
Przypominam pierwszą trójkę w M 60:
1. USA Terry McKluskey 2:52:43
2. POL Antoni Cichonczuk 2:56:50
3. CHILE Mario Vargas 3:01:50
4. GBR Alan Appleby 3:14:02
Z mieszkającą w Stanach byłą reprezentantką Polski w skoku w dal – Anią Włodarczyk.
Jestem pod wrazeniem I dziekuje za emocje.Grzegorz
PANIE ANTKU
Jestem pod wrażeniem,po takich zawirowaniach zdrowotnych-TAKI WYNIK!Ja mam 44 lata i 3.30 nie mogę złamać.
Wielki,wielki szacunek dla Pana i pozdrawiam, może kiedyś będzie mi dane poznać Pana osobiście.
Jakoś nie mam przekonania czy numer dwoodu osobistego/pesel powinien być jawny dla każdego, kto przegląda listę zapisanych nie podoba mi się to.