Blog

Karkonosze: II Maraton Karkonoski

300 miejsc w rywalizacji na trasie Szrenica-Śnieżka-Szrenica wykupione zostały w kilka godzin. I nie dziwota, bo trasa jest urokliwa jak mało która na świecie! Cóż – tuż przed startem zdecydowano, by maraton skrócić do półmaratonu (nawrót już przy Odrodzeniu), bo trwająca przez cały czas ulewa (a momentami burza z piorunami) czyniła bieg niebezpiecznym. Nie zatykające dech w piersiach podbiegi, ani strome zbiegi po kamieniach, ale woda lejąca się z nieba spowodowała, że dokonano cięcia dystansu. I słusznie, bo… zdrowie najważniejsze.

Gdy w piątek po południu wjeżdżaliśmy wyciągiem na Szrenicę, okolicę pokrywała gęsta mgła.

Sobota rano – ostatnie chwile przed startem.

Skąd ten tłum? Bo za drzwiami szaleje ulewa! O rozgrzewce nie było mowy. Pierwsze kilometry miały wszystkich rozgrzać.

Ruszyli. Ja przebiegłem 500 m i…. musiałem wrócić po ortalion.

Ostatecznie ruszyłem na trasę ok. 3 minuty po ostatnich. Szybko jednak ich dogoniłem i zacząłem pracować – „cykałem” zdjęcia.

Przy Śnieżnych Kotłach.

Widzisz tę „rzekę” pod nogami? Nie tyle woda była straszna, ale fakt, że była ona piekielnie zimna.

Przed Petrovą Boudą spotkaliśmy już tych, którzy wracali w kierunku mety – po nawrocie przy Odrodzeniu.

Asfaltowy wprawdzie, ale bardzo trudny podbieg do Petrovej Boudy. Gdy wracałem udało mi się wprawdzie pokonać go bez zatrzymania, ale… to już nie było to, co 30 lat temu 😉

A PIT-owi uśmiech nie znikał z twarzy 🙂

Nie biegłem do samego nawrotu. Zrobiłem w tył na lewo przy punkcie oznaczającym 10. kilometr trasy – na dole podbiegu do Petrovej Boudy.

Z tyłu Petrova Bouda. Tu się zatrzymałem po tym wyczerpujacym podbiegu, podjadłem trochę jagód i… ruszyłem dalej.

„Rzeka” na szczycie Karkonoszy. Tak zimna, że nie opłacało się po niej biec.

Zalany wodą aparat zaczynał mi już szawankować, a to było już ostatnie zdjęcie z trasy. Kolejne zdjęcia – z linii mety – robiła żona z okna naszego pokoju w schronisku na Szrenicy.

Podium kobiet – na najwyższym stopniu Irena Pakosz.

Podium mężczyzn – wygrał Marcin Świerc.

Wieczorem… dłuuugie biegaczy rozmowy 😉

Następnego dnia rano obowiązkowe rozbieganie – dyszka do Śnieżnych Kotłów. Szkoda, że taka pogoda nie była dzień wcześniej.

Zjazd do Szklarskiej Poręby.

Stadion widziany z wyciągu.

Sobotnia ulewa wyrządziła sporo szkód nie tylko w Bogatyni. Na parkingu przy wyciągu przewrócił się mur oporowy, przygniatając sześć samochodów (trzy zostały już zabrane). Mój na szczęście był zaparkowany na parkingu po drugiej stronie ulicy.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>