Blog

Beppu-Oita Mainichi Marathon/Japonia: XI miejsce – 2:15:35

Rok 1989, czyli 20 lat temu – po nieudanej kwalifikacji olimpijskiej do Seulu – był rokiem „obcinania kuponów” z mojej maratońskiej formy. Wystartowałem wtedy na tym dystansie aż 6-krotnie, co było początkiem końca mojej wyczynowej kariery. Oto pierwszy z nich. Biegałem już tu w roku 1987, zajmując ósme miejsce z czasem 2:14:27. Teraz liczyłem na lepszy wynik, bo forma była wysoka.

Niestety, wysoka forma to za mało, by bić rekordy! Nie liczyłem na szczęście, ale start okazał się – jak przed dwoma laty – pechowy. Nigdy wcześniej (i później!) nie upadłem podczas maratonu, a tu leżałem na trasie aż 2 razy! Co to znaczy, gdy walczy się o dobry wynik, nie muszę nikomu tłumaczyć…

Lista zaproszonych z zagranicy gości wg poziomu rekordów życiowych: Nr 1 – Rosjanin Jakow Tołstikow, zwycięzca m.in. maratonu w Londynie Nr 2 – Rosjanin Nikołaj Tabak Nr 3 – to ja Nr 4 – Szwajcar Bruno Lafranchi Nr 6 – Amerykanin Ric Sayre Nr 7 – Tadziu Ławicki Nr 10 – Amerykanin ???

W przedzień maratonu byliśmy na wspólnej rozgrzewce.

Jestem na linii mety.

Na dłuuugim 15-osobowym podium. Wygrał Japończyk Satoru Shimizu (2:12:26), a zaproszeni goście zajęli miejsca: 2. Tołstikow – 2:12:35, 4. Tabak – 2:12:49, 9. Lafranchi – 2:14:43, 11. ja – 2:15:35, 13. Ławicki – 2:15:59, a Amerykanie pod koniec drugiej dziesiątki. Widać moją zabandażowaną lewą dłoń, którą do krwi obtarłem podczas tych upadków. Co ciekawe – ostatni kamyczek, którego nie doszukano się podczas opatrywania mi dłoni na mecie biegu, wyjęto mi dopiero na szczecińskim pogotowiu! Rana się nie goiła, więc w końcu pojechałem na pogotowie, gdzie okazało się, że jeden bezbarwny kamyczek ciągle jeszcze tkwił pod skórą.

Na pomaratońskim bankiecie. Od lewej: Sayre, ja, drugi z Amerykanów, Ławicki, Tołstikow, Tabak i Lafranchi.

Podziękowania w imieniu zaproszonych gości złożył Tołstikow.

Potem trwające do rana „tańce, hulanki i swawole”. To tutaj po raz pierwszy śpiewałem przy „pomocy” karaoke. Co wybrałem? „Yesterday” Bitelsów.

Rozmowa z trenerem kadry japońskich maratończyków – Hidekuni Hiroshimą.

2 Komentarzy “Beppu-Oita Mainichi Marathon/Japonia: XI miejsce – 2:15:35

  1. 39 maraton był już dla polaków szczęśliwy. Wygrał go mój mąż nieżyjący już Bogusław Psujek, a ja miałam szczęście odwiedzić Japonię rok później. Byłam zaproszona na uroczystość posadzenia drzewka na cześć ubiegłorocznego zwyciężcy tz. na cześć Bogisława Psujka.
    Wyjazd do Japonii był moją wycieczką życia. Nigdy nie zapomnę życzliwych i wspaniałych ludzi z jakim spotkałam się w Beppu.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>