Blog

Dębno: MP w maratonie i eliminacje polskich maratończyków do igrzysk w Pekinie

Podium MP z 2008: 1. SZOST (2:11:59), 2. WÓJCIK (2:13:02) i 3. DRACZYŃSKI (2:13:26). Relację minuta po minucie z rywalizacji podczas maratonu w Dębnie znajdzisz na stronach portalu www.bieganie.pl

Ruszyli o 10:00, pogoda niemal idealna: temp. 9 st. C, prawie bezwietrznie. Tylko biegać i bić rekordy!

Już po kilkuset metrach zaczęła się formować czołówka. „Zającem”, który ją rozprowadzał był Ukrainiec Władimir TIAMCZIK (nr 77). To bardzo doświadczony biegacz, więc można było na nim polegać.

Kilkuosobowa czołówka (zajęcy nie liczę), a potem… dłuuuugo, dłuuugo nic. „Zaplecza” czołówki, czyli drugiej grupy, nie ma.

Po raz pierwszy w Dargomyślu…

14 km: pierwsza pętla za nimi, czas na drugą. W czołówce nie ma już ani DUDYCZA, ani PELO, którzy zdecydowali się biec trochę wolniej. Cóż, bieg po 3:05/km nie każdemu odpowiada. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu, bo maraton jest bezlitosny dla „bujających w obłokach”.

Dargomyśl po raz drugi. Z tyłu Dudycz i Pelo.

Jeszcze kilometr ulicami Dębna i będzie koniec drugiej pętli. Tiamczik zszedł z prowadzenia po 26 km zostawiając Henryka SZOSTA i swego rodaka Jurija GICZUNA (nr 185), którzy mieli walczyć o zwycięstwo.

Na prowadzeniu raz Giczun…

…raz Szost.

Została ostatnia pętla. „Tylko” 14 km.

To już ostatnia „wizyta” w Dargomyślu.

Chwilę wcześniej, przy punkcie odżywczym, Giczun zdecydował się na atak. Zyskał 5-8 metrów, ale Szost nie próbował go gonić. Było widać, że przeżywa kryzys.

Na tym podbiegu Giczun zaczął wyraźnie oddalać się od Szosta.

Jeszcze ok. 200 metrów do mety.

Zostało ledwie 40 metrów. Giczun widzi, że ma szansę złamać 2:11, więc walczy do samego końca.

Niemal rzuca się na taśmę. Opłacało się. Uzyskał 2:10:59! Rekord życiowy poprawiony o prawie 3 i pół minuty! Mówił mi, że od dawna stać go było na taki wynik, ale do tej pory nie miał szczęścia – albo nie dopisała pogoda, albo trasa była trudna, albo nie było odpowiednich partnerów do walki. Teraz wszystko „zagrało”.

Szost walczy o złamanie 2:12. Udaje się – uzyskuje 2:11:59. Uzyskuje minimum olimpijskie i poprawia rekord życiowy o ponad 3 minuty. G-R-A-T-U-L-A-C-J-E!!!

Mistrz Polski w maratonie z roku 2005 i 2006 tym razem musi się zadowolić wicemistrzostwem, ale cieszy rekord życiowy – 2:13:02. Tylko 3 sekund zabrakło mu do połamania bariery 2:13. Szkoda!

Adam DRACZYŃSKI jest czwarty na mecie, ale wywalcza brąz MP i poprawia rekord życiowy na 2:13:26. To niewątpliwy sukces.

Monika DRYBULSKA w bezdyskusyjny sposób wywalcza tytuł mistrzyni Polski. Czas 2:33:42 jest też przepustką na igrzyska (chyba!). G-R-A-T-U-L-A-C-J-E!!!

Edycie LEWANDOWSKIEJ sił na rywalizację z Drybulską starczyło tylko do 18 km. Potem miała problemy żołądkowe, więc myśli raczej o igrzyskach w… Londynie – za 4 lata. Powodzenia! Obok Edyty biegnie Białorusin Władimir KOTOW (teraz z paszportem RPA) – gwiazda ultramaratonów światowego formatu.

Szost udziela wywiadu dla portalu bieganie.pl, dla którego relacjonowałem na żywo przebieg rywalizacji w Dębnie.

Wójcik i Szost w kolejce do kontroli antydopingowej. Tyle, że po maratonie nie siusia się na zawołanie – wcześniej trzeba się trochę „opić”.

Plastry na sutkach były – powiedział. Niestety – były, ale się na trasie „zmyły”, więc skutek jest taki, jak widać.

Z lewej Rafał DUSZEWSKI, z prawej Krzysztof KUĆMIERZ – członkowie Grupy Trójmiejskiej. W środku ja i dr hab. prof. nadzw. Wojtek RATKOWSKI – mistrz Polski w maratonie AD 1984 (2:12:49).

Z prawej szczecinianin Marian KOSAKOWSKI (biegnie za 2 tygodnie w Wiedniu), z lewej goleniowianin Robert KOPCEWICZ (2:52:04).

Z niecierpliwością oczekiwałem na mecie na swego podopiecznego – Grzegorza KRĘŻELA. Rok temu kibicując innym w Dębnie postanowił, że wystartuje w tegorocznym maratonie. Biegał od lipca 3-4 razy w tygodniu. Plan wynikowy – złamanie 4 godzin. Realizacja… 3:52:20 (netto 3:51:51). Ostatnie kilometry biegł poniżej 5 minut/km!

Grzegorz z Łukaszem BIERSKIM (debiut 3:53:36, netto 3:53:05) i Marianem Kosakowskim.

Grupa prowadzona na złamanie bariery 4 godzin wykonała plan!

66-letni szczecinianin Kazimierz KŁODZIŃSKI zmęczony, ale zadowolony odbiera medal za ukończenie biegu (4:07:14, netto 4:06:46). W następnym maratonie złamie 4 godziny!

Grzegorz KOŁODKO uzyskał 4:12:31…

…a Joasia OLEJNIK planowała złamać 4:30. I cel osiągnęła – 4:28:16, netto 4:27:44! Brawo!

Poznański MANIAC – Artur KUJAWIŃSKI biegnie w Wiedniu, więc tu tylko kibicował. Złamać 3 godziny pragnął zawodnik ERA RUNNING TEAM Maciej GÓRZYŃSKI. Wynik 2:59:40 (netto 2:59:33) był spełnieniem marzeń z ubiegłego roku. Teraz czas na kolejne wyzwania maratońskie!

Władimir Tiamczik to niewątpliwie bohater tego biegu. Miał prowadzić do półmetka. Szost poprosił go, by pociągnął aż do 25 km, ale gdy okazało się, że 26-ty km jest pod górkę spełnił także jego prośbę, by wytrwał jeszcze i ten trudny kilometr. Zrobił i to. Brawo Wołodia! Był znakomitym „zającem”, profesjonalistą w każdym calu i to jemu medaliści tego biegu zawdzięczają swój sukces! Tiamczik biegnie wkrótce w Hanowerze. Oby tam ktoś pomógł i jemu!

Jurij Giczun nie przypuszczał, że Dębno będzie dla niego tak szczęśliwym maratonem. Jestem też pewien, że rekord życiowy Henia Szosta jest tylko kolejnym krokiem do wielkiej kariery. Czy to on poprawi rekord Polski swego trenera – Grzegorza GAJDUSA? Na razie zbyt wielu innych kandydatów na taki wynik nie widać. Może SOWA, może OCHAL, może WÓJCIK, może DRACZYŃSKI… Za nimi jest już przepaść! A może DUDYCZ pokaże w końcu lwi pazur?

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>