1984
Rok wielkich sukcesów i… największej klęski!
· Wiktoria wiedeńska: już przed biegiem „podchodzi” nas wchodząca wtedy mocno na rynek firma NIKE. Nie mamy umów, ale ubiera nas od stóp do głowy. Na nogach mam piękne American Eagle. Na sobotnim rozruchu przekonuję się, że nic mi z ich strony nie grozi, więc wkładam je na zawody bez obaw. Strój mam jednak „przepisowy” – od adidasa. Tylko Niemczak biegnie także w stroju NIKE, choć „fajkę” na koszulce zakrywa plakietką z herbem Polski. Bieg: taktyka jest nieskomplikowana – biec „swoje” do 30 km, a potem walczyć do samej mety „do ostatniej kropli krwi”. Na półmetku mamy sporą, kilkuminutową stratę do grupki Etiopczyków i Tanzańczyków, którzy walczą „do upadłego” o prowadzenie. Kończy się to dla nich tragicznie – na nasze szczęście. Po 30 km ledwie już powłóczą nogami, a my dopiero wtedy się rozkręcamy! Nawet biegnący z nami Szwed Eric Stahl, czwarty zawodnik MŚ, nie wytrzymuje tego przyspieszenia i schodzi z trasy. Ja zagapiam się po ataku Niemczaka, łudząc się, że i Misiewicz, z którym dużo trenowałem na zgrupowaniach, poderwie się wraz ze mną, ale tego dnia nie stać go na więcej. Zostaje z tyłu, a ja samotnie ruszam w pościg za Antkiem. Mam do niego ok. 100 m straty. Jego przewaga nie zmieni się już do samej mety. Między 35. i 40 km wyprzedzamy „nieżywych” zawodników Afryki, w tym bardzo dobrego Etiopczyka Abebe Mekonnena. Niemczak wygrywa z czasem 2:12:17. Ja jestem drugi z wynikiem 2:12:37! To już rezultaty klasy mistrzowskiej międzynarodowej – najwyższej w polskim sporcie! Jako pierwsi polscy lekkoatleci uzyskujemy minima olimpijskie do Los Angeles. Po tak skutecznym biegu mamy zagwarantowane wyposażenie od NIKE „do oporu”, gdy w PZLA dostajemy wtedy ledwie po dwie pary butów adidasa rocznie – jedną parę treningowych i jedną startowych! Po powrocie okazuje się, że firma adidas ma pretensje do nas, że nie biegliśmy w ich wyposażeniu. Zostaję wraz z Niemczakiem zawieszony w prawach zawodnika. To uniemożliwia nam start w Dębnie podczas MP w maratonie, gdzie minimum olimpijskie w porywającym stylu uzyskują Wojciech Ratkowski i Zbyszek Pierzynka. Okaże się, że srebrny medal MP i wynik 2:12:53 nie zapewnia już miejsca w reprezentacji olimpijskiej! Na moje szczęście. Oficjalnie do reprezentacji olimpijskiej powołani zostają Niemczak, Ratkowski i ja.
· W maju odbywa się „rozprawa” w sprawie naszego ubioru w Wiedniu, ale Komisja Dyscypliny PZLA upomina nas tylko, groźnie machając palcem: następnym razem nie będzie już tak łagodnie!
· W lipcu trenujemy w stacji klimatycznej w Font Romeu, we francuskich Pirenejach. Słońce wschodzi rano, a zachodzi wieczorem. W ciągu dnia żadna chmurka nie zakłóca tej „procedury”. Czerwone wino do obiadu – to jest to. Pić się chce, a wina jest „do oporu” – co za kraj! Początkowo… upijam się niemal na każdym obiedzie – choć prawdę mówiąc, słowo upijam brzmi z pewnością zbyt mocno! Czerwonych krwinek przybywa jednak ze zdwojoną siłą? · Po powrocie z „wysokich gór” biję swoje rekordy życiowe. Poprawiam się o niemal o 15 sekund na 5000 m (już poniżej bariery 14 minut!) i aż o pół minuty na 10 000 m. 28:33,26 to znacznie lepiej od moich wtedy oczekiwań. Dla mnie pierwszego zadzwonili sędziowie, gdy zaczynaliśmy ostatnie okrążenie. Wtedy jak z procy wyskoczyli „czający” się od ponad kilometra za moimi plecami Dzienisik, Niemczak i Perszke. Ten bieg był najszybszym biegiem w historii tej konkurencji w Polsce. Pierwszych sześciu złamało 28:40! Ja cieszyłem się, że poprawiłem najlepszy wynik Hapela (28:40 w 1978 roku), który był przecież moim „juniorowskim” idolem. Do najlepszego wyniku Bronka Malinowskiego na tym dystansie zabrakło mi zaledwie 8 sekund.
· Polityka zwycięża jednak z duchem sportowej rywalizacji. Nominacje wręczone, wyposażenie olimpijskie odebrane, ale olimpijczykami nie jesteśmy! Zamiast w Mieście Aniołów będziemy wraz ze sportowcami „bratnich narodów” rywalizować w moskiewskich Zawodach Przyjaźni, „dożynkach” – jak je szybko nazwaliśmy. Rywalizacja w maratonie jest jednak na najwyższym, światowym poziomie. W reprezentacji Etiopii biega przecież Kebede Balcha – wicemistrz świata. Czapki z głów! Linię 10 km mijamy w czasie poniżej 30 minut. Przydaje się życiówka 28:33! Rozstrzygający atak ma miejsce na 30 km – do tego miejsca dobiegam wraz z Niemczakiem w 8-osobowej grupce prowadzącej bieg. Etiopczycy i Rosjanie wyskakują wtedy do przodu jak wyrzuceni z katapulty. Ruszamy z Niemczakiem za nimi, ale za moment Antek „pęka”. Wcześniej nigdy z nim nie wygrałem! To dodaje mi sił. Biegnę nie oglądając się za siebie. Mamiński, który wygrał dzień wcześniej na przeszkodach, stoi przy trasie niedaleko Placu Czerwonego i krzyczy do mnie tak jak lubię: „Rosjanie nie wyglądają dobrze” i „Antek jest około 300 metrów za tobą”! Krótko i rzeczowo! Nie żadne tam: „Tak trzymaj”, albo „Dobrze wyglądasz, walcz”. Dodatkowego „kopa” dostaję, gdy na 37 km wyprzedzam człapiącego… wicemistrza świata! To mnie znów uskrzydla. Doganiam i wyprzedzam słaniającego się niemal na nogach Rosjanina Jewgienija Okorokowa na 40 km. Wytrzymuję do końca i tę zwariowaną taktykę, i upał, i rzęsistą ulewę, która zalała Moskwę, gdy zbliżaliśmy się do 30 km. Dobiegam czwarty w bardzo dobrym jak na letnie warunki czasie 2:13:23. To dowód na to, że byłem w znakomitej formie. Z tym czasem byłbym w Los Angeles w drugiej dziesiątce. Wywalczam… 200 rubli nagrody, a jako „bonus” rundę honorową na rękach prezesa PZLA – Czesława Ząbeckiego. To było zagwarantowane tylko dla medalistów, ale ja zostałem specjalnie wyróżniony. Wiadomo – maratończyk. Aha – do samego wyjazdu do Moskwy nie otrzymałem w magazynie PZLA odpowiednich butów startowych adidasa. A że nie zamierzałem powtarzać wyczynu Etiopczyka Abebe Bikili, który podczas Igrzysk Olimpijskich w Rzymie biegł cały maraton boso (i wygrał go!), więc pobiegłem w tych samych pantoflach NIKE co w Wiedniu, zakleiwszy jednak plastrami „fajkę” na cholewkach! Moje „dzieło” fachowym okiem ocenił Jacek Wszoła, który wcześniej miał już również tego rodzaju problemy. Nikt nic nie widział! Może gdybym był w Moskwie na podium adidas znów by zaprotestował? Byłem jednak tylko czwarty.
· Jestem w gronie laureatów plebiscytu na najpopularniejszego sportowca województwa szczecińskiego.
Miejsca w rankingach ogólnopolskich:
· 3. – maraton – 2:12:37
· 5. – 10 000 m – 28:33,26
· 15. – 5 000 m – 13:58,91
Kalendarium:
5-22.01. Szklarska Poręba – obóz kadrowy – „Wenus”
30.01-10.02. Mysłakowice – obóz kadrowy – „Chata za wsią”
12.02. Wiązowna: IV Zimowy Mały Maraton – 20 km – 2. m. – 1:02:44 – wygrał Niemczak (1:02:35)
21.02.-10.03. Baile Felix (Rumunia): obóz kadrowy – „Crisana”
25.03. Wiedeń: I Fruhlings Marathon Wien – 2. m. – 2:12:37 (RŻ)
16-28.04. Krynica: obóz kadrowy – „Rzymianka”
20.05. Zielona Góra: zawody II-ligowe – 5 000 m – wygrałem – 14:12,39
27.05. Szczecin: Szczecińska Dwudziestka – 20 km – wygrałem – 1:03:13
8.06. Lublin: Memoriał Kusocińskiego – 5000 m – 3. m. – 14:04,63 (RŻ) – wygrał Muttka (LKS Kociewie) (14:02)
15.06. Łódź: mityng – 5000 m – 7. m. – 14:12, – wygrał Ziubrak (OLIMPIA Poznań) (14:07)
22.06. Lublin: Mistrzostwa Polski – 10 000 m – 5. m. – 29:24,10 – wygrał Niemczak (29:04,70)
29.06.-11.07. Font Romeu (Francja): klimatyczny obóz wysokogórski
14.07. Szczecin: sprawdzian – 5000 m – sam – 14:30,7
22.07. Sopot: mityng – 5000 m – 4. m. – 13:58,91
29.07. Sopot: Memoriał Żylewicza – 10 000 m – 4. m. – 28:33,26
30.07. Warszawa: odbiór wyposażenia olimpijskiego
31.07.-8.08. Gdynia: obóz kadrowy, w tym:
1.08. – wręczenie lekkoatletom piątych kółek olimpijskich, równoznacznych z nominacją olimpijską
18.08. Moskwa: Zawody Przyjaźni – maraton – 4. m. – 2:13:23
27.08.-1.09. Łagów: odpoczynek
15.09. Kalisz: zawody II-ligowe – 10 000 m – wygrałem – 30:38,02 – zdublowałem wszystkich co najmniej 2 razy!
14.10. Melbourne: Big M Melbourne Marathon – 3. m. – 2:17:12
5-9.11. Szklarska Poręba: odpoczynek
3-18.12. Krynica: obóz kadrowy – „Rzymianka”
W sezonie przebiegłem 6 979 km.
One Comment on “1984”