Mój gliwicki podopieczny Robert Krzak, za namową swego tajwańskiego kolegi (tego z uniesioną do góry ręką), uczestniczył w tym egzotycznym dla nas maratonie. Wynik jaki tam uzyskał – 2:52:25 – nie jest jego rekordem życiowym, ale…
Trasa była bardzo ciężka – do półmetka tylko podbieg. Podbieg to mało precyzyjne określenie – to była niemal wspinaczka, bo różnica pozimów pomiędzy startem a nawrotem wynosiła aż 500 m! A po osiągnięciu półmetka zbieg wprawdzie, ale wiadomo, że i zbieg bywa trudny…
Robert został tam bardzo gorąco przyjęty przez zaprzyjaźniony klub biegacza BIG FOOT JOGGING FAMILY z miejscowości TAICHUNG.
Wygrał kategorię 40-latków! Oto najlepsi w tej kategorii podczas ceremonii dekoracji.
Oto fragment komunikatu. Mało czytelny, gdyż pisany samymi… Krzakami 😉 A to PEŁNE WYNIKI.
Był także pod troskliwą opieką dziewczyn…
…które znały starą polską maksymę „Przez żołądek do serca” ;)))
To „scenografia” trasy widziana z okien samochodu.
Na trasie były liczne tunele.
A to link do innych zdjęć: Link.