Król Zygmunt już niejednokrotnie spoglądał z wysokości swej kolumny na „ganiających” po Placu Zamkowym maratończyków. Linia startu Maratonu Warszawskiego była tu bowiem usytuowana kilkakrotnie, a i trasa ostatnich dwóch biegów prowadziła obok kolumny. Pierwszy raz zobaczył jednak biegaczy, którzy w tym miejscu zaplanowali oficjalne rozpoczęcie przygotowań do tegorocznego biegu. Przez pół roku z każdego można zrobić maratończyka, więc ci, którzy teraz je zaczęli mają szansę dobiec do mety 18 września, i nie umrzeć po przekroczeniu jej linii jak legendarny Fejdippides! Czy i król Zygmunt spróbuje kiedyś swych sił na tym dystansie, zeskoczy i pobiegnie razem z nimi? Jeszcze zdąży się przygotować 😉
JOYCAT z grupy SBBP ma już za sobą kilka maratonów. Chętnie pobiegłaby w Warszawie i w tym roku, ale została – jak to określają jej znajomi – „ciężarówką”, latem powinna urodzić upragnionego synka. Za rok pobiegnie na pewno, być może wioząc rocznego Maksia w specjalnym wózku. Wiadomo – czym skorupka za młodu nasiąknie…
Zanim jeszcze ruszyliśmy na symboliczną trasę tegorocznego biegu pytań do mnie było mnóstwo. Przy okazji rosła ilość zapisów do drużyny „Gazety Wyborczej”, która patronuje imprezie. Ponad 140 debiutantów zadeklarowało już udział w maratonie. A to dopiero kwiecień! Wygląda na to, że tegoroczny maraton pobije rekord frekwencji sprzed ćwierćwiecza i ubiegłoroczny rekord Maratonu Poznań. Oby!
W końcu stanęliśmy na symbolicznej linii startu, u stóp Kolumny Zygmunta. Niektórzy twierdzili, że król o mało nie spadł na dół, wychylając się niebezpiecznie, by zobaczyć, co tam oni wymyślili tym razem! A może zafascynował go głos prowadzącego inaugurację dziennikarza – Maćka Kurzajewskiego?
Biegnąc truchtem od punktu do punktu, przedstawiano przebieg nowej trasy. Było łatwo, bo bieg był rozegrany w odpowiedniej skali. Cały 42-kilometrowy dystans maratonu był około 2-kilometrowym odcinkiem podczas tej prezentacji. Tu padały pytania do lekarza, który przestrzegał, żeby sprawdzić stan zdrowia, zanim ruszymy na treningowe trasy. Strzeżonego Pan Bóg strzeże!
Nie zabrakło pytań o pulsometry, napoje izotoniczne, odpowiednie obuwie – o wszystko, co pomoże każdemu biegaczowi dobrze się przygotować, by w zdrowiu dobiec do mety. Właśnie – dobiec, a nie ukończyć bieg. To zasadnicza różnica! Wraz z Maćkiem i dyrektorem biegu – Markiem Troniną, „troiliśmy” się, by zaspokoić ciekawość biegaczy. Liczba pytań niemal przerażała, ale była dowodem na to, że kandydaci na maratończyków nie zamierzają biegać „bez głowy”, a domagają się szerokiej wiedzy na ten temat. Muszę się śpieszyć z wydaniem „Biegiem przez życie”, by choć częściowo ten pęd zaspokoić.
W tym miejscu 18 września będzie usytuowana linia mety 27. Maratonu Warszawskiego. Prawo startu mają przynajmniej 18-latkowie, więc ten „mały” przed nami biegł… poza konkurencją. Kto więc „wygrał” tę inaugurację? Osądźcie sami! Szczegółów dotyczących historii maratonów warszawskich i tegorocznego 27. Maratonu Warszawskiego szukajcie w www.maratonwarszawski.com