Zamówienie książek z Dublina stało się okazją do wigilijnej „relacji”, którą otrzymałem dzisiaj od początkujacego biegacza – Mietka Jurochnika. Za jego zgodą przedstawiam ten ciekawy list: „No i stało się, dziś Święty Mikołaj, za Pańskim pośrednictwem, dostarczył zamówione książki. Udało się, i to nie przed świętami, ale dokładnie w dzień wigilijny. Bardzo dziękuję za dedykacje. To moje drugie święta Bożego Narodzenia w Irlandii. (…)”
(…) Czasami mam wrażenie, że polegają one na tym, by w jak najkrótszym czasie wydać jak największą ilość pieniędzy i w tym aspekcie chyba wcale nie różnimy się od Irlandczyków, bo również kupujemy całą masę rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze których nie posiadamy (kredyty), by zaimponować sąsiadom i znajomym, których nienawidzimy. Ale oprócz tej wspólnej cechy, wiele te Święta różni, chciałem w kilku słowach przybliżyć, jak robi się to na „Zielonej Wyspie”. Nadejście świąt Bożego Narodzenia w Irlandii, natychmiast po zakończeniu Halloween (31 października) zwiastują dekoracje i wystawy sklepowe. Kiedy zaczyna się adwent, dzieci wieszają w swoich pokojach specjalne kalendarze, które pomagają im w odliczaniu dni do świąt. Domy są przepięknie udekorowane. Żywe choinki można kupić już od początku grudnia. Boże Narodzenie to jedyne święto rodzinne, kiedy wszyscy krewni starają się być razem, dlatego lotniska, porty promowe i autostrady przeżywają oblężenie, szkoły są zamknięte aż do Nowego Roku, wiele firm daje również wolne pracownikom w okresie międzyświątecznym. Jest to czas szaleństwa zakupów, a w pubach króluje gorąca whiskey podawana tylko w okresie przedświątecznym. Im bliżej Świąt, tym więcej akcentów świątecznych pojawia się w biurach, urzędach i innych miejscach publicznych. Wiele firm organizuje w hotelach i restauracjach imprezy bożonarodzeniowe dla pracowników. Zwyczaj „Christmas Party” jest tak popularny w Irlandii, iż znalezienie wolnego terminu w restauracji czy hotelu w grudniu graniczy niemal z cudem. Terminy są już bukowane od marca. Istotnym dniem w obchodach Bożego Narodzenia w Irlandii jest 8 grudnia, kiedy oficjalnie rusza fala świątecznych zakupów, a w stacjach radiowych po raz pierwszy puszcza się świąteczne piosenki. 8 grudnia jest to święto Niepokalanego Poczęcia w Kościele Katolickim, które stało się charakterystycznym punktem wyjścia do początku świętowania. W tym dniu przygotowuje się po raz pierwszy tzw. Christmas Cake, czyli ciasto z suszonymi owocami i alkoholem oraz Plum Pudding, czyli Pudding Śliwkowy (uwaga, tam nie ma śliwek) – dwa typowo irlandzkie przysmaki świąteczne. Podobnie jak i w Polsce, Irlandczycy wysyłają też masę kartek świątecznych, sąsiedzi wkładają je sobie bezpośrednio do drzwi. W dawnych czasach, właśnie tego dnia podstawiano specjalne pociągi, które dowoziły tysiące Irlandczyków na wielkie zakupy do Dublina. Dzisiaj już nie trzeba tego robić, ale tradycja przyjazdu do Dublina na WIELKIE zakupy dalej istnieje. W naszej polskiej tradycji Wigilia to najważniejszy dzień Świąt. W Irlandii nic takiego jak Wigilia nie istnieje, święta faktycznie zaczynają się wczesną kolacją po zachodzie słońca około 16:00, ale dopiero 25 grudnia (Christmas Eva), 24 grudnia to normalny dzień, nazywany „Dniem Powrotów”. Jest to dzień kiedy powinniśmy wrócić do swojego rodzinnego domu, by celebrować święta z bliskimi. I faktyczne wszyscy moi znajomi Irlandczycy nie pochodzący z Dublina jadą do domów 24 grudnia, dlatego większość firm pracuje do 12 lub 14, lub – tak jak moja – nie pracuje w ogóle, bo od tego dnia oficjalnie rozpoczyna przerwę świąteczną. To dzień kiedy robi się ostatnie zakupy do późnego wieczora, na ulicach panuje zwyczajowa życzliwość, z uśmiechem i życzeniami wesołych świąt. To jedyny dzień w roku, kiedy puby zamyka się o północy! (czyli wcześnie). Wigilia to także dzień, kiedy można jeszcze odwiedzić starych znajomych, ponieważ same Święta spędza się tylko z rodziną. W noc wigilijną dzieci zawieszają swoje skarpety przy kominku lub na choince w oczekiwaniu na prezenty od Św. Mikołaja, tutaj nazywanego Santa. Tradycyjnie zostawia się na oknie łakocie i małą szklaneczkę whiskey dla Santy oraz marchewkę lub jabłko dla renifera Rudolfa. O północy dorośli wybierają się na mszę świętą, jednak nie jest ona tak popularna jak nasza Pasterka. Najistotniejszym dniem Świąt jest Dzień Bożego Narodzenia (25 grudnia). Dzieci rankiem zaraz po przebudzeniu sprawdzają czy dostały prezenty od Santy (bardzo podobnie jak u nas na Wielkanoc). Również rano dorośli obdarowują się prezentami. Czas do kolacji, jest czasem postnym, więc by zabić czas, odwiedza się pozostałych członków rodziny, obdarowując się wzajemnie drobnymi prezentami. W ramach wdzięczności częstuje się odwiedzających szklaneczką whisky (to ci dopiero post). Jeśli uda nam się dotrwać do kolacji, to zaraz po zachodzie słońca, z pierwszą gwiazdą, siadamy do stołu, a na stole głównym daniem nie jest karp, tylko – uwaga – INDYK. Wraz z indykiem serwowana jest pieczona szynka (w sklepach kupuje się takie wielkie surowe kawałki, chyba zapeklowane, cokolwiek to znaczy). Jako przystawkę podaje się wędzonego łososia, krewetki i zupę z melona (teraz rozumiem, dlaczego melony są po 63 centy, bo normalnie po 3,50 euro). Do głównego dania serwuje się ziemniaki smażone i duszone w koszulkach, chleb sodowy (ohyda) oraz sos żurawinowy lub chlebowy. Z warzyw podaje się brukselkę, marchew, fasolę, brokuły. Wreszcie deser – najczęściej Christmas Pudding, zwany Śliwkowym Puddingiem w którym nie ma śliwek! Pudding podawany z sosem sherry lub masłem rozrobionym z brandy. Serwuje się też specjalne ciasto bożonarodzeniowe pełne owoców i bakalii. Po obfitej kolacji świątecznej Irlandczycy robią prawdopodobnie to samo co i Polacy, zasiadają przed kominkiem lub telewizorem i relaksują się, oglądając filmy o Bożym Narodzeniu, gwiazdce i wspaniałej atmosferze świątecznej. Czyli mówiąc po ludzku, my „walimy” to przeźroczyste, a oni to żółte w ilościach bardzo zbliżonych, a ból głowy o poranku zawsze ten sam. Drugi dzień świąt jest bardziej wyluzowany (St. Stephen’s Day), w akcje wkraczają kolędnicy, ale Irlandczycy spędzają ten czas głównie na świeżym powietrzu, głównie na wyścigach konnych, gonitwach psów, na stadionach i boiskach rozgrywane są przez drużyny osiedlowe lub małe ligi mecze towarzyskie w sockera, hurling, GAA i rugby, to takie ichniejsze wynalazki, trudno się w tym połapać, w każdym bądź razie pełno chłopa za czymś tam biega, lub czymś tam macha, by w coś tam trafić lub by coś gdzieś tam wbić. W drugi dzień Świąt rozpoczyna się Narodowa Liga Hurlingu, ważne wydarzenie w życiu Irlandczyków. Popularne jest również oglądanie przedstawień dla dzieci, gdzie mężczyźni grają role kobiece i odwrotnie, pokazuje się wówczas bajkową klasykę, „Kopciuszka”, „Śpiącą Królewnę” czy „Kota w Butach”. A wieczorem, wiadomo my to przeźroczyste, a oni to żółte. Również wieczorami oblegane są puby, zresztą kiedy nie są. Ja wybieram jednak naszą Polską tradycję, w końcu my z Polski. Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku. How, how, how. 14 lutego 2009 wystartuję w pierwszym moim biegu ulicznym na 10 km. Jest to Dubliński Bieg Walentynkowy. Pewnie zajmie mi to z godzinę, ale nie o czas przecież chodzi. A to dwa odnośniki filmowe (z You Tube), zarekomendowane przez Mietka, które pomogą oddać klimaty artystyczne Irlandii: PIOSENKA TANIEC