A może do Barcelony, na przetarcie przed sezonem? Taki pomysł wpadł do głowy szczecińskim maratończykom. Jak uradzili, tak zrobili. Widok za ich plecami poruszył i moje wspomnienia…
Szczecińsko-policka grupa niemal w komplecie.
Basia i Marian Kosakowscy po jesiennym wypadzie do Aten wiosną wyruszyli po kolejną maratońską przygodę do swej kolekcji.
Avinguda de la Reina Maria Cristina – malownicza barcelońska ulica była miejscem, na którym zaznaczono linie startu i mety tego biegu.
I ja tu byłem! Nie, to nie rok 2008, ale 1991, gdy biegłem w próbie przedolimpiskiej przed igrzyskami w Barcelonie (na innej trasie). Obok mnie Andrzej Kaniak, a w tle monumentalny Palau Nacional.
A to znowu my 🙂
Być w Barcelonie i nie być na słynnym Camp Nou, to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża!
Wejście 15 euro od osoby, ale… warto było – stwierdzili Basia i Marian.
Nam na pamiątkę pozostał widok stadionu olimpijskiego. Z prawej – Rysiek Misiewicz. Aha – ta „chińszczyzna” na mojej koszulce to słowo POLSKA w języku japońskim :)))
Cały Benek – bezsilny na widok kobiet 😉 A to wyniki wszystkich Polaków startujących w tym maratonie.