Relacja Roberta Krzaka z Antypodów: Startowałem w niedzielę na 10 km. Nie poszło mi rewelacyjnie, ale biorąc pod uwagę moje wcześniejsze wyczyny na Tasmanii (chyba trochę przegiąłem tymi górami) wyszło nieźle. Byłem szósty, ale 5. miałem dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jednak pierwsza trójka była poza moim zasięgiem. Trzeci miał ponad 2 minuty przewagi. Zrobiłem 35:37. Biegło mi się dobrze, ale to było wszystko na co mnie było stać. Kilometry źle były oznaczone (napisali, że będą orientacyjnie), bo pierwsze 5 km w 16:39 a drugie prawie 19 minut. To niemożliwe, bo biegłem prawie równo. Wieczorem było uroczyste otwarcie imprezy na stadionie olimpijskim. Ponad 28 tysięcy startujących i mnóstwo gości, około 45 tysięcy ludzi. Imponujące przeżycie. Spotkaliśmy grupę Polaków i razem w maszerowaliśmy na stadion. Dzisiaj byliśmy chwilę na mieście, żeby oczywiście zrobić pamiątkowe zdjęcia. Jutro rano startuję w przełajach na 8 km, więc powoli trzeba zbierać się do spania. Potem jadę w góry Blue Mountain. Wracam w sobotę, bo w niedzielę biegam półmaraton.