Wprawdzie od rana walczyliśmy z ciemnościami (start już o 5:30) i z deszczem, ale za to potem znów podziwialiśmy wspaniałe widoki na trasie. A Siena – meta tego etapu, okazała się przepiękna. Na zdjęciu wraz z Mathiassem i Danielem na rynku w Sienie w pozycji startowej do… kolacji 😉
Dzisiaj długi etap, więc startujemy już o 5:40 – jeszcze ciemno! Zaczyna Christoph. Tym razem biegamy pojedynczo – każdy po godzinie.
6:36 – przejaśnia się.
Ja biegnę jako drugi.
Ciemność zniknęła, ale zaczyna padać deszczyk..
Biegłem – mimo lekkiego podbiegu na prawie całej długości trasy – tempem 3:50-3:45/km. Skończyłem zmęczony, ale zadowolony 🙂
Teraz Paul.
Też miał pod górkę, ale robił sprawdzian. Ubiegł niemal 18 km!
Ezekielowi trafił się szybki odcinek, w którym przeważały zbiegi.
Przed nami Siena.
Na słynnym rynku – Piazza del Campo.
To ten rynek widziany ze szczytu stojącej tam 102-metrowej wieży – Torre del Mangia. Oczywiście to nie moje zdjęcie, ale zdjęcie wiszące w hotelowym korytarzu.
W Sienie odbywa się Palio. To słynny toskański festyn na cześć Matki Boskiej, który sięga swoją tradycją czasów średniowiecza.
Kulminacyjnym punktem tego święta, którym żyje całe miasto i przyciąga tysiące turystów z całego świata, jest otwarta dla widzów, niezwykle emocjonująca, choć trwająca jedynie trzy okrążenia wokół placu, gonitwa konna. Wyścig rozgrywany jest dwa razy do roku 2 lipca i 16 sierpnia o godzinie 19 na tym placu.
Wilczyca karmiąca Remusa i Romulusa – legendarnych założycieli Rzymu.
Wspaniała katedra (Duomo) z XII wieku.
Grzechem byłoby nie obejrzeć jej wewnątrz. A jest co ogladać.
Piazza del Campo by night.
Niemcy powiedzą – Siena ist eine Reise Wert. Potwierdzam 🙂