25-osobowa sztafeta biegowa z Magdeburga do Rzymu wyruszyła na prawie 2000-kilometrową trasę w poniedziałek wielkanocny, ale ja z uwagi na nawał pracy mogłem dołączyć do teamu dopiero w niedzielę – 11 kwietnia. Dojechałem więc pociągiem do Augsburga, skąd rozpocząłem swoją biegową przygodę prowadzącą przez Alpy i Apeniny. Oto fotoreportaż z etapu Augsburg – Garmisch-Partenkirchen.
Najpierw trochę wstępu. Zostałem zaproszony przez niemieckich organizatorów do wzięcia udziału w tej sztafecie, mającej upamiętnić 500-lecie podróży Marcina Lutra do Rzymu (1510 r.) oraz 5-lecie pontyfikatu Papieża Benedykta XVI, gdyż pomysł na nią pochodził od Polaków, którzy kiedyś zorganizowali podobną, gdy papieżem był Jan Paweł II. Innym zadaniem sztafety była zbiórka funduszy na pomoc dla Kenii. Na audiencji u Benedykta XVI przekazano kwotę 10 000 euro. Poszczególne etapy miały od 80 do ponad 200 km długości, więc biegacze podzieleni zostali na dwie grupy. Jedna startowała ok. 8:00 w mieście etapowym, by pokonać pierwszą część dystansu, a druga jechała samochodem mniej więcej do półmetka, gdzie ok. 10:00 ruszała do kolejnego miasta etapowego. Spotykaliśmy się na 3-4 km przed końcem etapu, by potem razem pokonać ostatnie kilometry, witani przez gospodarzy kolejnego miasta. Biegaliśmy po 2-3 osoby na swojej zmianie, zwykle 10-20 km dziennie, ale kto miał ochotę na więcej – nie było problemu. W moim busiku podróżowałem z trzema Kenijczykami – Ezekielem, Paulem i Isaakiem oraz z Niemcem – Christophem. Keniczycy byli wspaniali – zaraz dali nam ksywki – kierowcy (Harremu) – Harry Potter, oczywiście, Christophowi – Christophoro Colombo (czyli Krzysztof Kolumb), a mi… Paparazzi, gdyż mocno byłem zaangażowany w fotografowanie przebiegu sztafety. W ekipie biegła… dwukrotna rekordzistka świata w maratonie – Kenijka Tegla Loroupe, która zakończyła już swą wyczynową karierę i mocno angażuje sie w działalność charytatywną (stworzyła fundację swego imienia – kilka dni po sztafecie biegła w maratonie londyńskim, także zbierając pieniądze dla Kenii). Towarzyszyli nam dwa znani sportowcy niemieccy – ciągle walczący na ringach Timo Hoffmann (bokser wagi ciężkiej – 200 cm wrostu/180 kg wagi) i dwukrotny mistrz olimpijski w wioślarskiej czwórce podwójnej, 5-krotny olimpjczyk (od Seulu do Aten) – Andreas „Haschi” Hajek. Szefem grupy organizacyjnej był Peter Junge z Bitterfeldu.
Wyruszamy z Augsburga samochodem, jadąc na półmetek etapu, skąd zaczniemy bieg do Garmisch-Partenkirchen.
Jesteśmy w Schwabsoien. Najpierw pamiątkowe zdjęcie naszej grupy, a potem… ruszamy.
Zaczyna Tegla ze Stefanem – 11 km. Za nimi – na rowerze – Peter Junge.
Okolice Ramsau (ale niemieckiego, nie tego w Austrii) – koniec pierwszego odcinka. Do biegu ruszyła trójka Kenijczyków. Z prawej – Harry i Matthias.
Tegla zawsze po zakończeniu biegu dużo się rozciągała.
Jadąc busem „zahaczaliśmy” o interesujące miejscowości. Tu – w słynnym z corocznych misteriów – Oberammergau…
A to nowo wybudowana widownia na 5 tys. widzów w Oberammergau, gdzie odbywają się te przedstawienia.
Oberammergau raz jeszcze – z tyłu skała z ogromnym krzyżem na szczycie – jak na naszym Giewoncie.
Landszafty były urzekające 🙂
Powitanie na placu w Ga-Pa.
Kenijczycy w typowych tyrolskich kapelusikach. Nawet im w nich do twarzy 🙂
Z Teglą.
Andreas (z lewej) i Timo z Teglą.