Mekką polskiego maratonu jest dzisiaj bez wątpienia Szklarska Poręba. Nie zawsze tak było. W okresie największej świetności tej konkurencji w Polsce, czyli w latach 80. ub. wieku, kadra trenowała rzecz jasna w Szklarskiej Porębie, ale już w latach 70. „odkryto” Krynicę-Zdrój, zaś na początku lat 80. podzielonogórski Drzonków, słynący już wtedy z ośrodka pięcioboju nowoczesnego, w którym szlify mistrza olimpijskiego wypracowywał Janusz Gerard PYCIAK-PECIAK (mistrz z Montrealu). Potem – już w latach 90. (w Barcelonie) – pięciobojowymi mistrzami zostali także Arek SKRZYPASZEK oraz jego drużyna z Maćkiem CZYŻOWICZEM i Darkiem GOŹDZIAKIEM. Te trzy złote medale są dzisiaj chlubą ośrodka, a ich repliki wiszą na ścianie budynku głównego. W Krynicy i w Drzonkowie bywaliśmy częściej, niż w Szklarskiej Porębie!
A maratończycy? Do Drzonkowa po raz pierwszy sprowadził maratończyków trener Michał WÓJCIK, który latem 1982 roku przejął kadrę narodową. W grudniu byliśmy tam po raz pierwszy. Przez wszystkie lata tej dekady trenowaliśmy tam po 2-3 razy w roku. Zalety? Fajne lasy, w tym tereny do biegania krosów, płaskie i dobrze oznakowane szosy, na których realizowaliśmy mocne treningi typu biegi ciągłe lub WB3, hala, zaplecze odnowy biologicznej, fajna atmosfera do treningu (którą wykorzystywali nie tylko pięcioboiści, ale też np. tenisiści stołowi, w tym kadra Andrzeja GIERSZA z Andrzejem GRUBBĄ na czele), cisza, dobre wyżywienie… Trzeba czegoś więcej, by w spokoju robić „swoje” w pracy maratońskiej?
Dziwię się, że dzisiaj nie trenują tam najlepsi polscy maratończycy, bo w przeciwieństwie do Krynicy, gdzie wzmożony ruch samochodowy praktycznie uniemożliwia bezpieczne bieganie po szosie na trasie Krynica-Krzyżówka-Mochnaczki-Tylicz-Krynica, w Drzonkowie na trasie w kierunku Jarogniewic ruch jest znikomo mały, więc trasa jest bezpieczna. Szlifowanie tu formy tuż przed maratonami nadal wydaje mi się najlepszym z miejsc w Polsce! A nikt z czołówki tu nie przyjeżdża!
Skrzypaszek, Wojtek RATKOWSKI, Darek Goździak z dzieckiem i ja – rok 1991. Poniżej – zdjęcie zrobione teraz podczas sympozjum.
Jola pracowała w ośrodku odkąd tam po raz pierwszy przyjechaliśmy. Poniżej zdjęcie z 1991 roku. Pracuje tu nadal 🙂
Poniżej – zdjęcia z wykładów, a potem z pokazowego treningu.
Na wykładzie był mój kolega z grupy ze studiów na Politechnice Szczecińskiej, biegający teraz (kiedyś nie) – Irek NIEŚCIORUK. Spotkaliśmy się po raz pierwszy od czasu ukończenia studiów w 1980 roku!
Poniżej – wizyta w stajniach ośrodka, gdzie odpoczywają drzonkowskie konie.
Podziwiam za pasję i energię. Oby tak dalej! 🙂