Druga odsłona globalnego Wings for Life World Run, biegu z hasłem „Biegniemy dla tych, którzy nie mogą”, czyli „przykutych do wózków inwalidzkich z powodu przerwania rdzenia kręgowego. Cała kwota startowego przekazana jest do fundacji, która wspiera badania nad rozwiązaniem tego nieuleczalnego na razie problemu.
Impreza mocno urosła od ubiegłego roku. Wtedy 1100 uczestników, teraz prawie 3 tysiące! Specyfika imprezy (samochód goni biegaczy) powoduje, że podczas rywalizacji panują innego typu emocje, nieporównywalne z „normalnym” biegiem. Konkurentami nie są inni biegacze, ale… goniący nas samochód!
Przed rokiem dogonił mnie na 36,27 km. W tym roku planowałem uciekać aż do 40 km, ale pogoda była trochę mniej sprzyjająca, więc ostatecznie zakończyłem swoje zmagania z dystansem prawie na 39. kilometrze (38,85 km). Dało mi to (globalnie) 6. miejsce w kategorii wiekowej M 55-59, co znaczy tyle, że… nikt na świecie (starszy ode mnie) nie przebiegł więcej niż ja! Zwycięzca kategorii M 60 ubiegł bowiem lekko powyżej 36 km. Muszę się pocieszyć choćby tylko tym 😉
Gratulacje dla tegorocznych polskich zwycięzców: Dominiki Stelmach (41,84 km) i Bartka Olszewskiego (73,20 km), którzy wysoko podnieśli poprzeczkę w porównaniu ze zwycięzcami z ub. roku. Czy za rok klasyfikację generalną wygra… Polak. Oby! 😉
Fajnie było spotkać wieeelu biegaczy, zwłaszcza sporej grupki z mego rodzinnego Świebodzina!
Dziękuję za zdjęcia (Jurek, Adam, Wojtek, Artur), bo tylko mała część z nich jest moich 🙂
Jureczku prosimy o więcej zdjęć pięknych dam z twoich wojaży sportowych