Werona = Romeo i Julia. Oczywiście byłem w tym najsłynniejszym w tym mieście miejscu. Pod balkonem stoi pomnik Julii. W oczy rzucają się jej „wytarte” piersi. Mówią, że ich dotknięcie gwarantuje szczęście – nie tylko w miłości – więc chętnych do ich „potrzymania” nie brakuje. 😉 Że co? Że trzymam rękę na jej tyłku, a nie piersi? Spokojnie, co się odwlecze, to nie uciecze 🙂
Z Katrin i Teglą na rynku w Bolzano – przed wyruszeniem do kolejnego etapu.
Jedziemy samochodem do punktu, w którym zaczniemy naszą część sztafety.
Zaczynają Tegla, Stephan, Paul i Isaak.
To miejsce kolejnej zmiany. Dowiedziałem się, że dalsza część doliny (ta za tą skałą za naszymi plecami), to już w 100% Włochy. Kończy się włosko-niemiecki obszar językowy. W niedalekim Trento nie ma już tablic dwujęzycznych.
Każdy rolniczy kawałek doliny obsadzony jest winoroślami lub drzewkami owocowymi.
Już się zbliżają.
Odcinek do Trento pokonam z Ezekielem. W planie jest 16 km, które chce biec po 4:00/km. No problem 😉
Ruszamy. Pierwsze kilometry Ezekiel biegnie… poniżej 3:50/km. Trochę go hamuję i staję się jego pacemakerem. Tempo ustabilizowałem na poziomie 3:56-4:00/km. Na trasie zaskoczenie. Na moim Garminie mija 16 km, potem 19, a zmiany nie widać! Okazuje się, że biegnąc ścieżką rowerową pokonujemy w sumie aż 23 km, 7 km więcej niż w planie!
Koniec naszego odcinka. Zmęczeni, ale zadowoleni. Podczas biegu dowiedziałem się wreszcie od Ezekiela, co znaczy „akuna matata” (nie byłem na filmie „Król lew”). To „No problem”.
Tegla chce pobiec jeszcze jeden odcinek.
Daniel lubi ścigać się w końcówce i wykorzystuje okazję, by na finiszu „dołożyć” Tegli.
Zbliżamy się do Werony.
Koniec etapu.
Fajny motor, ale… wolę swoje nogi 😉
Zaraz po zakończeniu oficjalnego powitania kieruję pierwsze kroki pod balkon Julii (tu: Giulietty). To za tą bramą.
W bramie po obu stronach na ścianach tysiące karteczek zawieszonych przez zakochanych.
Ta dwójka na balkonie, to nie Romeo i Julia 😉
Wszyscy… mężczyźni robili zdjęcia trzymając Julię za prawą pierś. Ciekawe, że tylko mężczyźni. Turystki (także Tegla) nie wykorzystywały tej okazji „złapania szczęścia” 🙂
Jakie uczucie? Zimna była! 😉
Przy pomniku Dantego. Pomnika Szekspira nie znalazłem, a pewnie się mu od mieszkańców Werony należy!