Blog

Dębno: 34. Maraton i Mistrzostwa… Polskiego Związku Lekkiej Atletyki w Maratonie Kobiet i Mężczyzn

Stolica Polskiego Maratonu – Dębno, przywitała maratończyków słońcem i bezchmurnym niebem oraz wysoką temperaturą. Dla wielu jak na maraton zbyt wysoką – niestety.

Kobiety: 1. Arleta MELOCH (2:41:46); 2. Agnieszka LEWANDOWSKA (2:44:13); 3. Ewa BRYCH-PAJĄK (2:49:03)

Mężczyźni: 1. Paweł OCHAL (2:15:31); 2. Henryk SZOST (2:15:57); 3. Rafał WÓJCIK (2:17:17)

Ruszyli o 10:00

Marcin Fehlau (nr 6) mówił, że czołówka ma pokonać połówkę w 1:06:30, czyli na wynik końcowy 2:13:00. Pomagać będą dwaj biegacze z Białorusi. Gorzej, że czołówkę stanowić miało tylko kilku biegaczy: Wójcik (nr 1), Ochal (nr 2), Szost (nr 5), Fehlau oraz debiutujący w maratonie Kenijczyk. To – moim zdaniem – mało, żeby ta lokomotywa pędziła z wymaganą bezwładnością! Największym pechowcem okazał się wielokrotny mistrz Polski policjantów – Piotr Prusik (nr 47). Już po 2 kilometrach musiał zejść z trasy. „Operacja łąkotki jest nieunikniona. Nie mogę biec!” – powiedział.

Po starcie wszyscy zajęli „z góry upatrzone pozycje”. Znaleźć właściwe miejsce w tym tłumie to jednak sztuka, która nie każdemu się udaje!

A oni biegli…

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli. Z radością wspominam czasy, gdy i ja pokonywałem ulice Dębna jako maratończyk, ale – z ręką na sercu – zrobiłem swoje, wystarczy! Teraz niech walczą inni. Powodzenia!

Chyba intensywnie świecące słońce spowodowało, że plany międzyczasów uległy korekcie. 15 km czołówka pokonała bowiem równo w 48 minut, czyli na 2:15. I dobrze zrobili! Zaskoczeniem był brak w prowadzącej grupie Kenijczyka, ale jako debiutant sam pewnie nie wiedział jak się zachowywać na trasie.

Dr Wojciech Ratkowski – mistrz Polski z Dębna w 1984 roku (2:12:48), wykorzystał obecność na imprezie do pomiarów naukowych. Kamerą kręcił wybranych zawodników, by potem dokonać analizy biomechanicznej ich biegu.

A oni ciągle biegli…

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

…i biegli

Gdy prowadząca grupa kończyła drugą rundę zaskoczenia były dwa: brak Wójcika i… obecność w czołówce Kenijczyka, który dogonił jednak prowadzących, by czasami nawet dyktować swoje tempo. Czyżby był to „czarny koń” zawodów? Jak się okaże na mecie – za te „harce” zapłaci potem ledwie 6. miejscem i wynikiem ponad 2:20. Od Kenijczyków więcej się wymaga, prawda Sylwek? A i debiut nie jest usprawiedliwieniem 😉

Radny Dębna – Andrzej Brzozowski, mimo choroby postanowił wystartować. Ot tak, by znów dobiec do mety. „Jeżdżę na imprezy po Polsce, a tu miałbym nie wystartować?” – mówił zachrypniętym głosem.

Piotr, po półrocznej przymusowej przerwie od biegania, jest teraz wszędzie. Na pewno pobiegnie też za tydzień we Wrocławiu.

„Mój” pobiegujący dentysta Grzegorz (stoi obok mnie), zapowiedział swój debiut maratoński w Dębnie za rok. Trzymam za słowo, Grzegorz!

Iwonka przed swoim debiutem maratońskim przyszła do mnie po ostatnie rady i „namaszczenie”. Tylko 2 minut i 35 sekund zabrakło jej do złamania granicy 4 godzin. Jak na debiut super, Iwonko! Do kolejnej granicy – 3 godzin – „tylko” godzinka. Trenuj systematycznie i rozsądnie, a dasz jej radę!

Wojtek „odbierał” na mecie swego krajana z Trójmiasta – Mariusza, któremu kontuzja uniemożliwiła wykonanie planu. W kolejnym starcie będzie już wszystko OK!

Marian przebiegł teraz tylko jedną rundę, ale po operacji łąkotki szybko wraca do pełnej dyspozycji. Za rok na pewno będzie walczył do mety, chociaż życiówka sprzed kilku lat (2:52!) raczej już nigdy nie będzie zagrożona. Lat i… kilogramów przybywa nieubłaganie 😉

Artur – poznański „maniac” biegowy w słońcu może się opalać, a nie biegać maratony. Ten temat ma już sprawdzony, więc postanowił dobiec do mety, a nie walczyć. Swoje 3:05:55 – nabiegane na luzie, bez angażowania się – przyjął z zaskoczeniem. A w najbliższą niedzielę… Madryt. Żeby Cię tylko głowa nie rozbolała od oglądania „cudów Madrytu” położonych przy trasie. Bo nie rozboli Cię od presji rekordowego wyniku. Na rekord pójdziesz jesienią, u siebie – w Poznaniu 😉

Mistrzowskie zdjęcie: z Wojtkiem Ratkowskim – mistrzem Polski w maratonie i z Antkiem Cichończukiem – mistrzem Europy 55-latków na 10 000 m z ub. roku.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>