Z Kamilem (z prawej) i Radkiem jechaliśmy na ten mityng z nadziejami na rekordy: oni chcieli poprawić rekordy życiowe na 1 500 m, a ja… rekord Polski – 50-latków oczywiście – na 5 000 m. Ja i Kamil wróciliśmy do Szczecina z tarczą! Nie udało się tylko Radkowi, ale… następnym razem będzie lepiej! Szymek (z lewej) był „zającem” – w obu tych biegach.
Na zawodach spotkałem Janusza Rolbieckiego, który przyjechał tu ze swoimi podopiecznymi ze Słupska. Janusz to szczególny dla mnie człowiek. Jest jedynym zawodnikiem, który… dał mi dubla. W 1978 roku, podczas zawodów halowych na warszawskiej hali AWF (obwód 200 m!), walcząc o minimum na halowe mistrzostwa Europy na 3 000 m, zdublował mnie na ostatnim okrążeniu. Cóż – on był wtedy gwiazdą, ja początkującym biegaczem. Na szczęście nigdy więcej taka „przygoda” już mnie nie spotkała.
Potem przyszedł czas na rozgrzewkę, i jej apogeum – koncentrację i chwilę skupienia nad dzisiejszym zadaniem. Muszę poprawić rekord Polski należący od 2 lat do Zygmunta Łyżnickiego i wynoszący 16:32,49. Muszę poprawić rekord Polski, muszę…!!!
Pomóc mają mi Kamil, Szymek i Artur Pelo. Kamil poprowadzi kilometr (plan 3:20), Szymek dociągnie do 3 km (plan 9:55-9:58), a ostatnie 2 km będę biegł za plecami Artura. Może się uda?!
Pierwszy kilometr – 3:20,8 (śr. tętno 153). Jest OK. Potem Kamila zmienił Szymek. 2 km 6:39,9 (3:19,1 – śr. tętno 166). Samopoczucie super, mam luzy!
3 km mijam w 9:58,2 (3:18,1 – śr. tętno 171). Szymek zrobił swoje na piątkę, ale teraz trzeba się zabrać do roboty! Przechodzę „pod skrzydła” Artura.
Koła z 1:19-1:20 zaliczam teraz po ok. 1:15. Ale siły są. 4 km mijam w 13:08,6 (3:10,4 – śr. tętno 175). Jeszcze tylko kilometr. Aby pobić rekord muszę pokonać go przynajmniej w 3:24. To pestka – już wiem, że dam radę. Pytaniem jest tylko, jak dużo go poprawię.
Na ostatnim kole Artur ostro przyśpiesza, odskakując nam ostatecznie na ponad 60 metrów. Jest ciężko, ale jak może być lekko, gdy tętno mam na pograniczu maksymalnego.
Przed samą metą wyprzedza mnie młody zawodnik z Polic, ale ja nie rozpaczam, że jestem… ostatni na mecie – o ile dobrze pamiętam, po raz pierwszy w swej karierze! Ten kilometr zrobiłem jednak w 3:07,9 (śr. tętno 178), baaardzo szybko. A to oznacza, że uzyskałem 16:16,51, aż o 16 sekund poprawiając rekord Polski! Po tym sprawdzianie optymistyczniej patrzę na zbliżające się mistrzostwa Europy. 34 minuty złamię (chyba, że upał spowoduje, iż bieg będzie rozegrany na miejsca, a nie tempowo), a to powinno dać medal! Trzymajcie za mnie kciuki w najbliższy czwartek od godz. 16:30. Wystarczy tylko przez 34 minuty 😉
Pierwszy raz biegłem w Białogardzie. Gdy byłem wyczynowcem nie było tu stadionu tartanowego. Może znów tu wystartuję?! Korci mnie atak na rekord 50-latków na dystansie 1500 m. Wynosi 4:24,88, i o ile nie zostanie poprawiony na Mistrzostwach Europy w Poznaniu… powinienem sobie z nim poradzić. Może podczas Dni Białogardu?