Szklarska Poręba to Mekka polskich długodystansowców. Nic dziwnego więc, że jest ich tu zawsze pełno, przez cały rok. Szczególnie pięknie jest jednak podczas ciepłego, słonecznego lata. W tym roku różnie z tym latem bywało, ale nam udało się trafić na warunki, które pozwalały zrealizować 100% planów. Na zdjęciu: widok na Wielki Szyszak (1509 m npm – z lewej) i stację przekaźnikową przy Śnieżnych Kotłach. Czyż nie urzekający widok? Idealny na tapetę pulpitu komputera!
A oto ekipa zawodnicza w komplecie. Od lewej stoją: Wojtek „Witos” Krawczak, Łukasz „Binduch” Bindaszewski, Michał „Elvis” Słotwiński, ja (zawodnicy mówią o mnie „Jerry”), moja córka Maja, Kamil Manduk, Michał „Murzyn” Kalemba, Józek Zabielski i Bogusia Zakrzewska. Z przodu: Sylwia Bander, Jarek Koch (Warszawa), Sławek Dida i Mateusz Rycko. Leży Szymek „Bambus” Cybulski. Przez zgrupowanie przewinął się też (3 dni) gliwiczanin Robert Krzak, a kilka razy na wspólnych treningach był przebywający wtedy w Szklarskiej Porębie z rodziną warszawiak – Marek Gadajewski. Przyjechał specjalnie po to, by zaliczyć wycieczkę biegową zielonym szlakiem na Chojnik i pobiegać wreszcie szczytami Gór Izerskich. Wszystko udało się zrealizować, choć akurat wtedy upał był największy tego lata.
Trening treningiem, ale takiej okazji nie można było przepuścić! Przy wyciągu „paradowała” krowa Milki. Chętnych do jej ujeżdżania – jak widać – nie brakowało, a Mateuszowi udało się ją nawet wydoić. Tyle, że zebrał nie mleko, ale… czekoladę na gorąco. Pychota 😉
Po bieganiu obowiązywał każdego zestaw ćwiczeń gimnastyki rozciągającej i siłowej: rozciąganie przed pensjonatem, a gimnastyka siłowa na kocyku na korytarzu. Było ciasno, ale cel uświęca środki.
Po zakończeniu ćwiczeń stałym punktem zajęć była kąpiel w lodowatej wodzie rzeki Kamiennej, przepływającej nieopodal pensjonatu. To dlatego Józek zabrał na obóz czepek i okulary pływackie. Co rutyna, to rutyna. Przydały się.
Ich pływackie umiejętności zostały docenione, a fama o nich dotarła także do redakcji „Gazety Wrocławskiej”. Zdjęcie ze stosownym opisem trafiło zaraz na jej łamy.
Budynek Schroniska pod Łabskim Szczytem (taki charakterystyczny, z zielonym dachem) widać doskonale z ulic Szklarskiej Poręby. Gdy Majka i Sylwia miały w planie wycieczkę biegową w góry, mogły ten budynek oglądać z zupełnie innej perspektywy – z góry powyżej schroniska! Dech zapierało w piersiach podziwiając z tej wysokości Szklarską Porębę i kawałek Kotliny Jeleniogórskiej. Było trochę wspinaczki pod górę, ale opłacało się! Kto tam nie był, niech żałuje.
Góry górami, ale formę startową wypracowuje się w tym okresie przede wszystkim na bieżni. Z pewnością najładniej położony stadion w Polsce, dzięki niesamowitej scenerii, znacznie ułatwia wykonanie każdej pracy tempowej. A propos: autorem tej pięknej scenografii jest karkonoska przyroda i… Krzysztof Sokołowski – dyrektor ośrodka MARATON, zarządzającego stadionem.