Blog

Szczecin-Hamburg: Lions Charity Run 2013

Trójka biegaczy, członków Lions Clubu: polskiego – Mariusz Szeib (z lewej), Daniel Wcisło, i niemieckiego – Ludwig Schlereth (z prawej), na biegowo postanowili zamanifestować działania swoich organizacji. W piątek 28 czerwca wyruszyli na 9-dniowy bieg ze Szczecina do Hamburga. Trasa podzielona na 9 etapów liczy 423 km. Towarzyszyłem im do granicy z Niemcami przebiegając 18 km.

Ale zanim wyruszyliśmy na trasę w Parku Kasprowicza, tuż obok Pomnika Czynu Polaków, był bieg otwarty. Uczestnicy pokonali ok. 1,5 km ścieżkami Parku Kasprowicza. Oczywiście wcześniej „zafundowałem” wszystkim obowiązkową rozgrzewkę, bo startować – nawet w takim tylko rekreacyjnym biegu – bez rozgrzewki nie uchodzi. Był dogrzewający trucht, a po nim zestaw ćwiczeń rozciągających.

 

Joasia Skorupska-Górska (Lions Club Poznań New Design) z synem Oskarem (LEO Club Poznań 1990) też biegli do granicy z Niemcami.

Starterem biegu otwartego był Przewodniczący Rady Miasta – Jan Stopyra, który zaszczycił swoją obecnością uczestników biegu.

Zbyszek Bogdanowicz, szczeciński ultramaratończyk, który w planie miał tego dnia dłuższe wybieganie, też zdecydował pobiec do Niemiec.

O 11:00 wystartowaliśmy do Hamburga 😉

Biegliśmy trasą przy Arkonce, gdzie biega chyba większość trenujących biegi szczecinian.

Przy pętli na Głębokim zatrzymało nas czerwone światło 😉

Opuszczamy Szczecin, by…

…przez Wołczkowo…

…Dobrą Szczecińską…

…i Buk…

…dobiec do granicy z Niemcami.

Pamiątkowe zdjęcie całej ekipy.

Niemcy przywitały nas… czereśniami 🙂

Za moment dobiegliśmy do Blankensee, gdzie…

…ekipa towarzysząca wsiadła do samochodów i wróciła do Szczecina. Trójka „Lwów” pobiegła dalej.

Oto, co napisał mi SMS-em Mariusz, gdy skończyli pierwszy etap:

„Pierwsze kilometry za nami. 66 km to zaledwie 16% planowanej trasy, ale jak mówią Chińczycy „Podróż o długości 1000 mil zaczyna się od jednego kroku”. Przeżyliśmy wspaniałe chwile na starcie, gdzie otoczeni rodzinami z dziećmi przebiegliśmy pierwsze 2 km. Potem już tylko 18 km do granicy. W tylnej kieszonce spodenek miałem dowód, głupie przyzwyczajenie z dawnych czasów. Owszem stał tam jakiś słup graniczny, ale poza nim żywego ducha. Nocujemy w Strassburgu, oczywiście to nie ten od Parlamentu Europejskiego. Pomimo tego czekający na nas Burmistrz i Prezydent miasta zrobiły wrażenie. W dodatku lokalna  gazeta wysoliła ogromny artykuł. Nogi nieco zmęczone, ale w hotelu poza władzami miasta czekał na nas masaż. Daniel właśnie wrócił, teraz moja kolej. Do jutra, Mariusz”.

 

29.06. Mariusz napisał:

„Dzisiaj dzień ulgowy – tylko 40 km, głównie bocznymi drogami. Czułem się jak na polskiej wsi, tylko ludzi jak na lekarstwo. W pewnym momencie sytuacja zmieniła się jednak diametralnie – naprzeciw zaczęła nadciągać banda easy rider na Harley’ach. Na początku 20, potem 50, razem ponad 100! Wszystkim machałem na wszelki wypadek, a oni – o dziwo – temu jednemu w żółtym trykocie zaczęli odmachiwać i trąbić. Widok i hałas nieziemski.

Wszyscy kochają nasze żółte koszulki, ale najbardziej Słodyszki Rzepakowe – chwila postoju, a one setkami nas obłażą. Tłumaczymy sobie, że z miłości 🙂

 

 

Właśnie szykujemy się na grilla na zaproszenie lokalnego Lions Clubu. Forma i nastroje doskonałe.

Neubrandenburg przywitał nas deszczem. Deszcz grzecznie poczekał aż dobiegniemy do hotelu, a potem zaczął padać. W hotelu krótka konferencja prasowa. Każdy się pyta, po co ten bieg i czy damy radę. Odpowiadamy więc, że zbieramy na ofiary powodzi w Niemczech, i że 1 km to 100 Euro. Lokalny Lions Club wykupił 5 km. W dodatku 5 osób będzie nam jutro towarzyszyć: dyrektor hotelu Radisson, w którym mieszkamy, wraz z dwójką dzieci, i właściciel firmy transportowej z żoną. Będzie więc nas ośmiu. Czy możemy nie dobiec?

Wieczorem przestało padać. Jutro 50 km. Mariusz”

 

30.06.: „Dziś 50km. Razem w nami w Neubrandenburgu wystartowało 5 osób. Ostatni zostawił nas po 10 km. Po drodze odwiedziliśmy muzeum odkrywcy Troi – Schlimana. Kilka km przed Waren nagle z samochodów wyskoczyło kilka osób i biegli z nami aż do rynku,  gdzie czekało na nas kilkadziesiąt osób. To było miłe po tych kilometrach w nogach. Jesteśmy po masażu, szykujemy się do kolacji. Przesyłam kilka zdjęć. Mariusz”

1.07. „Od rana niespodzianka – Ludwig zaordynował,  że mamy się ubrać jak codziennie do biegu, ale założyć na nasz strój biegacza długie spodnie i wziąć kurtkę. Co jest grane? Choć wieczorem padało to rano Waren powitało nas słońcem i przyzwoitą temperaturą. Wkrótce okazało się, że pierwsze 23 km nie będą po lądzie, nie po polach, ale po wodzie – promem. Dopiero na drugiej stronie pięknego jeziora Muritz znów nogi pójdą w ruch. Oszczędzamy 23 km. Trasa do przebiegnięcia stopniała wiec do 400 km – uff, trochę łatwiej będzie. Za moment dobijamy do brzegu. Dzień 4. – dzień kryzysu. Zobaczmy, jak nam pójdzie po tym kołysaniu. Mariusz”.

Wieczorem – po biegu – otrzymałem kolejnego SMS-a: „Dzisiaj miał być ulgowy dzień, a skończyło się jak zwykle. Całe 23 km przepłynęliśmy stateczkiem przez malownicze tutejsze jeziora. Potem z planowanych 30 km wyszło znów blisko…50. Pomyliliśmy trasę i pobiegliśmy naokoło!!! Przy okazji zabawny incydent. Tilman, syn Ludwiga, zauważył, że jego abonament w komórce nie pozwala na wysyłkę zdjęć. W Waren, rano jeszcze przed biegiem, poszedł więc do punktu obsługi i poprosił ich o możliwość rozszerzenia go. Powiedział, że chce wysyłać zdjęcia z biegu. „Tego ze Szczecina do Hamburga?”- zapytał sprzedawca. „Dowiedziałem się o nim z Facebooka – masz tydzień za darmo”. No i ktoś nas wrzucił na Social Network, a reszta potoczyła się sama. Jesteśmy na połówce. Od jutra z górki, zostało 202 km. Mariusz”.

3.07. (rano): „Tak pięknie, jak wczoraj jeszcze nie było. Biegliśmy wzdłuż kanałów. Po lewej las po prawej woda. Po kanale co pewien czas sunął majestatycznie jakiś stateczek łódź motorowa lub łódka. Wszyscy przyjaźnie na pozdrawiali. Pogoda ok. 20 st, słońce na przemian z chmurkami – raj dla biegacza. Wieczorem w Schwerinie spotkanie z lokalnym klubem Lions i znów deklaracja znaczącej kwoty (500 Euro) na nasz cel charytatywny – pomoc ofiarom tegorocznej powodzi w Niemczech. Od początku biegu zebraliśmy ponad 2,5 tys Euro. W 2010, jak Polska była zalana, to Lioni pierwsi pośpieszyli nam z pomocą z kwotą ponad 300 tys zł.

Dzisiaj 53 km. Biegniemy do Ratzeburga. Pozostało już tylko 37% trasy. Z górki biegnie się lepiej 🙂 Mariusz”.

 

3.07. (wieczorem): „Nie tak dawno byliśmy dumni z przebiegnięcia pierwszej ćwiartki zaplanowanego dystansu. Teraz tylko 24% przed nami. Nocujemy nad przepięknym Ratzeburskim jeziorem. Dzisiaj było 53 km. Zaskoczyły nas jednak dwie przeszkody. Temperatura nagle skoczyła do 25 stopni. Poprzednie 16-17 mocno nas biegaczy rozpuściło. Drugie to góry, no właściwie zaledwie pagórki, ale i tak w tej temperaturze ostatnie poty wylaliśmy. Przed Ratzeburgiem dołączył do nas Krysten. Całkiem solidny brzuszek nie przeszkodził mu piłować z nami ostatnią piątkę w tempie 11 km/h. Dostał w dowód uznania nasz firmowy T- shirt We Run We Serve. Biedaczek nie wiedział, że ten prezent  rzuca urok na każdego, kto go zakłada – musi przebiec maraton, najlepiej 13 października w naszym rodzinnym Poznaniu. Obiecał jak inni – od jutra zaczyna trenować.

Czwartek ulgowo (25 km) przed wielkim piątkowym finałem w Hamburgu (77 km). Blisko, bliziutko. Mariusz”.

 

4.07. „Dzisiaj luz. W planie było tylko 25 km, ale choć w sumie zrobiliśmy 10 km więcej, bo biegliśmy brzegiem jeziora Ratzeburg, a następnie lasami i wzdłuż rzeki Trave, to i tak było ulgowo.

Pod Holstentor czekał już na nas prezydent lokalnego Lions Clubu. Dla mnie wizyta w Lubeck miała szczególne znaczenie. Gdy rodził się pomysł biegu, a potem było opracowywanie trasy przez Ludwiga, miałem jedną prośbę. Co tam prośbę! Condicio sine qua non!!! Albo przez Lubekę, albo wcale! W 1974 r. jako 20 -letni student pojechałem na saksy do Lubeki. Karl Otto Knauf zatrudnił mnie  w fabryce wyrobów drewnianych. Kiedy 6 lat później  ponownie tam przyjechałem, tym razem maluchem, moi znajomi mówili „besser schlecht fahren, als gut laufen”. Po ponad 30 latach miło znów odwiedzić stare kąty i pokazać, że „gut laufen is auch nicht so schlimm”. Karl Otto nie żyje od 2 lat, ale korzystam dziś z gościny jego syna Thomasa.
Zostało nam 77 km – tylko 18%. Choć to spory dystans, a jutro ma być aż 26 stopni i pełne słońce, musimy się choćby doczołgać do tego Hamburga. Mariusz”.

 

6.07. „Dobiegliśmy!!! Wczoraj 2 godziny przed planowanym czasem punkt 16. przekroczyliśmy linię końcową w miasteczku Lion Market położonym przy  pięknym jeziorze w centrum Hamburga. Tańcom, wiwatom, uściskom nie było końca. Polały się łzy. Ludwig  szlochał na moim ramieniu. Dzisiaj szliśmy na czele tradycyjnej parady organizowanej corocznie przez lionów przy okazji konwencji światowej. Na Konwencję przyjechało wielu  naszych nowych znajomych, których poznaliśmy w drodze. Wszyscy z symbolicznymi czekami  na 500 bądź 1000 euro. Wszystko przeznaczymy na pomoc ofiarom tegorocznej  powodzi w Niemczech. To właśnie Niemcy pierwsi zebrali ogromną kwotę na pomoc powodzianom w Polsce w 2010 r. Reszta dnia upłynęła na rozmowach i… planach na przyszłość, póki jeszcze ból w mięśniach nie pozwala zapomnieć o sportowej przygodzie naszego życia. Ponieważ zebraliśmy dzięki temu blisko 15 tys. Euro na pomoc ludziom w potrzebie – nasze szczęście jest pełne! Henry Ford mawiał: „jeśli myślisz, że potrafisz masz rację, jeśli myślisz, że nie potrafisz też masz rację”. Myśmy od początku wierzyli w to, że potrafimy:) Mariusz”.

27 Komentarzy “Szczecin-Hamburg: Lions Charity Run 2013

  1. No naprawdę biegniecie! Pełna podziwy pozdrawiam, życzę mocy w całym ciele, bo ducha i tak macie super stong!
    Lucyna
    LC Warszawa Sawa

  2. Mariuszu, Danielu,
    Drodzy Lioni,
    Czytając sprawozdanie trochę Wam zazdroszczę umiejętności wytrwałego biegania. Gratuluję pomysłu organizacji maratonu. Życzę „odpowiedniej pogody”, nie wiem jaka jest najlepsza dla maratończyków oraz w dalszym ciągu miłej atmosfery i przyjaznych ludzi na trasie.
    Pozdrawiam i do zobaczenia w Hamburgu na Paradzie.
    Iwona

  3. PODZIWIAM ODWAŻNYCH BIEGACZY. PRZY TEGOROCZNYM KAPRYŚNYM LECIE
    NIE KAŻDEGO STAĆ NA TAK WSPANIAŁY WYCZYN. ZDJĘCIA ODDAJĄ ATMOSFERĘ – JEST FAJNIE!

  4. Nie wiem, kto jeszcze wrzuca na facebook, ale ja systematycznie i intensywnie od początku 🙂
    Śledzę wraz z Koleżankami z Lions Club Poznań New Design Wasze dokonania. Pozdrawiamy wszystkich Biegaczy a szczególnie naszego Guidin Liona 🙂
    Joasia

  5. Hi there to every body, it’s my first go to see of this web site;
    this weblog includes remarkable and really excellent
    stuff in support of readers.

  6. Thanjs for a marvelous posting! I definitely enjoyed reading it, you can be a great author.I will ensure that I bookmark your blog and definitely will come back later on. I want
    to encouurage you continue your great posts, have a
    nice evening!

Skomentuj ritual mejora trabajo Anuluj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>